16 gru 2010

Teraz Szwecja ....


Siedmiu ekspertów amerykańskiego FBI przystąpiło do czynności śledczych w związku z samobójczym zamachem, dokonanym w sobotę przez islamistę w Sztokholmie. Szwedzki ekspert ds. materiałów wybuchowych Bo Jansson powiedział w radiu, że gdyby wybuchły wszystkie bomby, byłoby do 100 zabitych i wielu rannych.
- FBI jest wyjątkowo kompetentne, jeśli chodzi o analizę bomb - powiedział w radiu szef szwedzkiej policji bezpieczeństwa Saepo, Anders Danielsson.
Amerykanie zajęli się analizą materiału wybuchowego, którym posłużył się zamachowiec. Udało mu się zresztą zdetonować tylko jedną z siedmiu bomb rurowych, dzięki czemu nie zginął nikt postronny. Dwaj przechodnie zostali lekko ranni. Wkrótce potem sam wysadził się w powietrze.
Saepo szacuje liczbę mieszkających w Szwecji islamistów na 200 - informuje dziennik "Aftonbladet", powołując się na niepublikowaną analizę. Gazeta dodaje, że 79-80 proc. tych islamistów należy do "siatek gotowych używać przemocy".
Zamachowiec ze Sztokholmu, 28-letni Taimur Abdulwahab al-Abdaly, Szwed pochodzenia irackiego, do dnia zamachu nie był znany szwedzkim służbom. Ze wstępnych ustaleń wynika, że musiał mieć pomocników, przygotowując zamach, ale dokonał go sam. W swoim testamencie oznajmił, że działał za namową Islamskiego Państwa Iraku, uznawanego za odłam Al-Kaidy
.
"Zrób bombę w kuchni swojej mamy"

Terrorystyczne grupy działające pod szyldem Al-Kaidy są dziś w stanie zaatakować w dowolnym punkcie globu. Zamach w Szwecji pokazał jak wielkie zagrożenie stanowią terroryści pochodzący z arabskiej mniejszości mieszkającej w Europie. Al-Kaida zachęca samodzielnych ochotników do walki. Ich magazyn uczy, jak "zrobić bombę w kuchni swej mamy". 

Ataki terrorystyczne w Sztokholmie wstrząsnęły Szwedami. I nic dziwnego - kraj, uznawany za oazę politycznego, ekonomicznego i socjalnego bezpieczeństwa w Europie, dołączył właśnie do "elitarnego" grona państw Starego Kontynentu, które doznały bezpośredniej przemocy ze strony islamskich radykałów. Szwedzi w ten sobotni wieczór 11 grudnia przeżyli właśnie swój "11 września". Szczęśliwie dla nich, zamachowiec okazał się zupełnym amatorem, a jego dzieło tylko jemu samemu otworzyło drogę do muzułmańskiego "raju".
Jednak najważniejsze pytanie, jakie w najbliższych tygodniach z pewnością często pojawiać się będzie w rozmowach i debatach u naszych północnych sąsiadów, brzmi: ilu jeszcze członków licznej muzułmańskiej mniejszości w Szwecji jest równie radykalnych i skłonnych do podjęcia samobójczych działań, jak Tajmur Abdel Wahab - autor i wykonawca zamachów z 11 grudnia? Podobnie jak Hiszpanie w 2004 r. czy Brytyjczycy w 2005 r., dzisiaj to Szwedzi ze zdziwieniem uświadamiają sobie, że ich oryginalny model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, w tym zwłaszcza mechanizm integracji odmiennych kulturowo imigrantów, po prostu nie działa. Ta szokująca świadomość może mieć w nieodległej już przyszłości poważne następstwa polityczne dla Szwecji.
To, co dla opinii publicznej w Szwecji czy w Europie było szokiem, dla uważnego obserwatora jest jedynie kolejnym elementem szerszego, trwającego już od pewnego czasu, procesu radykalizacji muzułmańskich społeczności żyjących w państwach zachodnich. Zamachy w Sztokholmie wpisują się też w główne trendy, obserwowane w ciągu kilku ostatnich lat w zakresie zagrożenia islamskim ekstremizmem i terroryzmem. Najważniejsze z nich to ponowny wzrost znaczenia i możliwości operacyjnych Al-Kaidy oraz rosnące zainteresowanie islamistów Europą, jako obszarem aktywności ideologiczno-organizacyjnej i potencjalnym celem ataków.
....
W chwili obecnej Al-Kaida największą wagę przykłada do wzmocnienia na terenie Europy procesów rekrutacji swych sympatyków, szczególnie konwertytów wywodzących się spośród etnicznych Europejczyków ("biali islamiści"), pozyskiwania nowych funduszy oraz tworzenia klimatu przychylnego islamowi, np. poprzez aktywizację ośrodków kultury muzułmańskiej, budowę meczetów itp. Równolegle jednak struktury organizacji bin Ladena nie ustają w dążeniach do powtórzenia w Europie spektakularnych "sukcesów" z 2004 r. (zamachy w Madrycie) i 2005 r. (Londyn). Przejawem tej strategii jest nie tylko podwójny atak terrorystyczny w Sztokholmie, ale też wcześniejszy incydent w Kopenhadze (wrzesień br.) oraz szereg islamskich spisków, wykrytych i udaremnionych przez służby bezpieczeństwa Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii czy Hiszpanii.
Wiele z tych spisków było organizowanych przez oddolnie i spontanicznie tworzone grupy, a nawet pojedynczych islamistów, inspirowanych ideologią i działalnością Al-Kaidy (tzw. homegrown terrorism). Ta inspiracja i kreowana przez nią aktywność terrorystyczna to jeden z najnowszych fenomenów islamskiego radykalizmu, nie tylko zresztą w Europie. Liderzy Al-Kaidy już dawno zrozumieli, że chcąc skutecznie uderzyć na terytoriach państw zachodnich, muszą działać niekonwencjonalnie.
Po zamachach z 11 września 2001 r. poziom zabezpieczeń antyterrorystycznych, aktywność służb bezpieczeństwa i stopień czujności społeczeństw krajów zachodnich przybrały niewyobrażalną kiedyś skalę. Potencjalnym zamachowcom niezwykle trudno więc działać dziś w Europie czy w USA w oparciu o klasyczne modus operandi, zakładające wykorzystanie tradycyjnych zakonspirowanych komórek terrorystycznych, uzyskujących fundusze i instrukcje z zagranicy.

Próbą rozwiązania tego problemu jest tzw. open source jihad - "święta wojna dla wszystkich". Wykorzystując internet i nowoczesne technologie multimedialne, islamiści zaczęli szeroko publikować i propagować swoje know-how. Przoduje w tym internetowy angielskojęzyczny magazyn "Inspire" (tj. Inspiruj - red.), który - choć redagowany formalnie przez Al-Kaidę Półwyspu Arabskiego (AQAP) - stanowi w istocie wydawnictwo całej organizacji. Oprócz treści o charakterze ideologicznym i propagandowym (a nawet teologicznym) oraz opisów operacji podejmowanych przez islamistów na wszystkich frontach dżihadu, w "Inspire" znaleźć można również szczegółowe instrukcje konstruowania ładunków wybuchowych z ogólnie dostępnych produktów (zresztą pod znamiennym tytułem "Zrób bombę w kuchni swojej mamy"). Ten swoisty podręcznik technicznych aspektów prowadzenia świętej wojny ma na celu zainspirowanie (stąd tytuł całego wydawnictwa) potencjalnych adeptów dżihadu w krajach zachodnich.

Idea jest prosta - skoro zaatakowanie państw zachodnich jest dziś utrudnione, należy pokazać drogę mieszkającym tam potencjalnym ochotnikom sprawy islamskiej, dając im do ręki podstawową wiedzę z zakresu terrorystycznego rzemiosła. Większość zachodnich ekspertów (nie mówiąc już o służbach specjalnych) dość pogardliwie odnosi się do idei open source jihad, traktując to jako przejaw słabości i bezradności islamistów. Wydaje się jednak, że instrukcje typu "zrób sam bombę w kuchni" mogą znacznie pomóc ludziom, którzy już są wystarczająco zradykalizowani, aby sięgnąć po przemoc, a nie mają ścisłych związków z radykalnymi ugrupowaniami islamskimi.

Tacy "samotni strzelcy" są zresztą najgroźniejsi - o wiele bowiem łatwiej jest wykryć i udaremnić spisek organizowany przez grupę ludzi, którzy muszą się wzajemnie kontaktować i działają na większą skalę. Pojedynczy fanatyk, samodzielnie przygotowujący swój zamach, jest najczęściej całkowicie "poza radarem" służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, aż do czasu przeprowadzenia ataku. Tak było np. w przypadku Nidala Malika Hassana, majora armii USA, który w listopadzie ub. roku zastrzelił w bazie wojskowej Fort Hood trzynastu swoich kolegów.
Do tej pory sądzono, że Al-Kaida nie interesuje się szczególnie Szwecją, w przeciwieństwie do np. sąsiedniej Danii czy Niemiec. Jeśli jednak potwierdzą się przypuszczenia, że Abdel Wahab działał sam, jako wolny strzelec, to trzeba będzie zmienić dotychczasowy schemat myślenia o zagrożeniu islamistycznym w Europie. Może się bowiem okazać, że "open source jihad" jest jednak potencjalnie równie groźny, jak zorganizowana aktywność regularnych komórek bądź grup islamistycznych inspirowanych ideologią Al-Kaidy.

Fragmenty artykułu Tomasza Otłowskiego - całość TU

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz