Naukowiec z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, który takiej krytyki się dopuścił, stracił pracę na uczelni.
Dr Bartłomiej Grysa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza prowadził zajęcia z języka arabskiego. Przede wszystkim interesował się jednak wzajemnymi relacjami między chrześcijanami i muzułmanami. Podejrzewa, że to właśnie te zainteresowania sprawiły, że został zwolniony z uczelni. O jego przypadku pisał niedawno kwartalnik "Fronda".
Grysa na UAM pracował od 1998 r., uczył języka arabskiego. Wśród studentów wzbudzał kontrowersje. Na forach dyskusyjnych pisali:
Grysa na UAM pracował od 1998 r., uczył języka arabskiego. Wśród studentów wzbudzał kontrowersje. Na forach dyskusyjnych pisali:
"Nie wiem, co on tutaj robi, przecież jest antymuzułmański" - dziwili się jedni.
"Arabistyka nie jest i nie powinna być szkółką koraniczną" - polemizowali z nimi drudzy.
"Nikt z nas nie chce szkółki koranicznej, ale też nikt nie chce szkółki imienia Oriany Fallaci" - odpowiadali pierwsi.
W sprawie Grysy do władz UAM pisał Tomasz Miśkiewicz, mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego. - Studenci poskarżyli się nam, że dr Grysa obraża ich podczas zajęć. Niektórzy z nich są muzułmanami, jedna studentka ma męża muzułmanina. Poprosiliśmy, by uczelnia zbadała sprawę - mówi rzecznik związku Musa Czachorowski.
Po czterech latach pracy na stanowisku adiunkta Grysa - jak każdy pracownik naukowy - mógł mieć umowę przedłużoną o kolejne sześć. Ale tak się nie stało. - List muftiego nie miał bezpośredniego wpływu na decyzję o jego dalszym zatrudnieniu - zaznacza Dominika Narożna, rzeczniczka UAM. Jak czytamy w przesłanym przez nią mejlu: "Przedłużenie umowy nie miało miejsca, gdyż Wydział Neofilologii UAM nie przedstawił Władzom Rektorskim wniosku o dalsze zatrudnienie doktora."
Powód? Negatywna ocena. Prof. Paweł Siwiec szef zakładu arabistyki i bezpośredni przełożony Grysy, dużą część wystawionej arabiście opinii poświęca książce jego autorstwa: "Islam - prawdziwe oblicze religii pokoju'". Można w niej przeczytać m.in. o przymusowym nawracaniu na islam, kamieniowaniu konwertytów, zamianie kościołów w meczety. Siwiec zwraca uwagę na rozdział, w którym streszczona jest biografia Mahometa: "Dr Grysa obraża uczucia religijne muzułmanów nazywając Proroka islamu mordercą, skrytobójcą, pedofilem i rabusiem" - pisze. Podkreśla też, że Grysa formalnie jest językoznawcą, a jego publikacje z tą dziedziną nie miały z wiele wspólnego. - Z punktu widzenia metodologii badań humanistycznych granica naukowej krytyki jest wyznaczana przez język stosowany przez badacza - mówi Narożna. - Słowa używane przez naukowca powinny być wolne od inwektyw, emocji, pozytywnych i negatywnych, oraz pojęć afektywnie zaangażowanych.
W ostatnim czasie zakład arabistyki UAM zakończył współpracę z dwoma innymi osobami piszącymi o prześladowaniu chrześcijan przez muzułmanów: prof. Michaelem Abdallą, twórcą pracowni badań nad chrześcijaństwem Bliskiego Wschodu, i jego doktorantem. Prof. Abdalla został przeniesiony z arabistyki do instytutu językoznawstwa, a pracownię mu odebrano.
- Osób piszących na temat chrześcijaństwa Bliskiego Wschodu proszę szukać na uczelniach katolickich, kościelnych - proponuje prof. Siwiec. Prowadzi dla studentów arabistyki wykład monograficzny "Mniejszości religijne w świecie arabskim" ale podkreśla, że zajęcia dotyczące kultury nie stanowią głównego trzonu studiów. - Arabistyka to studia filologiczne. Absolwent powinien przede wszystkim gruntownie znać język - zaznacza.
- Wiedza na temat bliskowschodniego chrześcijaństwa jest istotnym elementem wykształcenia arabisty - twierdzi ks. prof. Krzysztof Kościelniak, arabista z Uniwersytetu Papieskiego. - Obiektywny opis relacji między muzułmanami a chrześcijanami na Bliskim Wschodzie jest warunkiem poprawnego dialogu. W Syrii stosunki chrześcijańsko-muzułmańskie układają się bardzo dobrze, ale to nie reguła, niestety. Gdy na przełomie lat 90. i 2000 w Sudanie zginęło 2 mln chrześcijan, Europa milczała. Niewiele robi, gdy egipski kopt zabijany jest podczas modlitwy. Czy milczelibyśmy, gdyby europejski fanatyk zastrzelił modlącego się muzułmanina? W dialogu obie strony powinny być równoprawne - podkreśla. Ks. prof. Kościelniak przyznaje jednak, że arabistom może być niezręcznie podejmować temat orientalnego chrześcijaństwa: zakłady i katedry coraz chętniej podejmują lub starają się o współpracę z krajami arabskimi.
Ale według ks. prof. Kościelniaka książka Grysy, za sprawą swoich niektórych fragmentów, staje się problematyczna: - Owszem, źródła mówią, że Mahomet skonsumował małżeństwo z dziewięcioletnią Aishą, ale nie można do tego przykładać współczesnej miary. Pedofilem musielibyśmy wtedy nazwać także Jagiełłę, którego żona, Jadwiga, była 12-latką - przypomina. - Jeżeli jednak prawdą okazałoby się, że dr Grysa i inne osoby nie mogą pracować ze studentami arabistyki tylko ze względu na swoje zainteresowania naukowe, byłoby to bardzo niepokojące. Ponadto byłoby źle, gdybyśmy obrażali się za każde niezręczne wyjaśnienie jakiegoś faktu.
- Nigdzie na wyższej uczelni nie wolno ograniczać dostępu do faktów - przyznaje prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk. - Naukowiec ma też prawo przedstawiać poglądy, w sposób oględny, dyplomatyczny, rzeczowy wyłuszczyć argumenty na potwierdzenie swojej opinii, że Mohamet nie zasługuje na szacunek, jakim bywa darzony. Uczelnia wyższa powinna być forum swobodnej dyskusji. Każdy fakt można jednak przedstawić bez ocen, szyderstwa, agresji, epitetów.
A co na to wszystko dr Grysa? - Gdyby w sprawie któregoś pracownika uczelni interweniowała powiedzmy kuria, i ten pracownik straciłby później pracę, podniosłoby się wielkie larum o naruszeniu autonomii uniwersytetu. Dla podobnych interwencji ze strony muzułmanów jesteśmy bardziej wyrozumiali - zauważa Grysa. Od UAM niczego już jednak nie oczekuje. - Miałem pewną szansę powrotu na uczelnię. Gdy odmówiono mi nazywając mnie ideologiem, w emocjach opowiedziałem o tym znajomemu dziennikarzowi. Ale wydaje mi się, że dalsza walka nie ma sensu. Odnoszę wrażenie, że uczelni zależy przede wszystkim na świętym spokoju. Z obawy przed atakami ze strony islamskich fundamentalistów blokuje się rzetelne badania nad islamem.
"Arabistyka nie jest i nie powinna być szkółką koraniczną" - polemizowali z nimi drudzy.
"Nikt z nas nie chce szkółki koranicznej, ale też nikt nie chce szkółki imienia Oriany Fallaci" - odpowiadali pierwsi.
W sprawie Grysy do władz UAM pisał Tomasz Miśkiewicz, mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego. - Studenci poskarżyli się nam, że dr Grysa obraża ich podczas zajęć. Niektórzy z nich są muzułmanami, jedna studentka ma męża muzułmanina. Poprosiliśmy, by uczelnia zbadała sprawę - mówi rzecznik związku Musa Czachorowski.
Po czterech latach pracy na stanowisku adiunkta Grysa - jak każdy pracownik naukowy - mógł mieć umowę przedłużoną o kolejne sześć. Ale tak się nie stało. - List muftiego nie miał bezpośredniego wpływu na decyzję o jego dalszym zatrudnieniu - zaznacza Dominika Narożna, rzeczniczka UAM. Jak czytamy w przesłanym przez nią mejlu: "Przedłużenie umowy nie miało miejsca, gdyż Wydział Neofilologii UAM nie przedstawił Władzom Rektorskim wniosku o dalsze zatrudnienie doktora."
Powód? Negatywna ocena. Prof. Paweł Siwiec szef zakładu arabistyki i bezpośredni przełożony Grysy, dużą część wystawionej arabiście opinii poświęca książce jego autorstwa: "Islam - prawdziwe oblicze religii pokoju'". Można w niej przeczytać m.in. o przymusowym nawracaniu na islam, kamieniowaniu konwertytów, zamianie kościołów w meczety. Siwiec zwraca uwagę na rozdział, w którym streszczona jest biografia Mahometa: "Dr Grysa obraża uczucia religijne muzułmanów nazywając Proroka islamu mordercą, skrytobójcą, pedofilem i rabusiem" - pisze. Podkreśla też, że Grysa formalnie jest językoznawcą, a jego publikacje z tą dziedziną nie miały z wiele wspólnego. - Z punktu widzenia metodologii badań humanistycznych granica naukowej krytyki jest wyznaczana przez język stosowany przez badacza - mówi Narożna. - Słowa używane przez naukowca powinny być wolne od inwektyw, emocji, pozytywnych i negatywnych, oraz pojęć afektywnie zaangażowanych.
W ostatnim czasie zakład arabistyki UAM zakończył współpracę z dwoma innymi osobami piszącymi o prześladowaniu chrześcijan przez muzułmanów: prof. Michaelem Abdallą, twórcą pracowni badań nad chrześcijaństwem Bliskiego Wschodu, i jego doktorantem. Prof. Abdalla został przeniesiony z arabistyki do instytutu językoznawstwa, a pracownię mu odebrano.
- Osób piszących na temat chrześcijaństwa Bliskiego Wschodu proszę szukać na uczelniach katolickich, kościelnych - proponuje prof. Siwiec. Prowadzi dla studentów arabistyki wykład monograficzny "Mniejszości religijne w świecie arabskim" ale podkreśla, że zajęcia dotyczące kultury nie stanowią głównego trzonu studiów. - Arabistyka to studia filologiczne. Absolwent powinien przede wszystkim gruntownie znać język - zaznacza.
- Wiedza na temat bliskowschodniego chrześcijaństwa jest istotnym elementem wykształcenia arabisty - twierdzi ks. prof. Krzysztof Kościelniak, arabista z Uniwersytetu Papieskiego. - Obiektywny opis relacji między muzułmanami a chrześcijanami na Bliskim Wschodzie jest warunkiem poprawnego dialogu. W Syrii stosunki chrześcijańsko-muzułmańskie układają się bardzo dobrze, ale to nie reguła, niestety. Gdy na przełomie lat 90. i 2000 w Sudanie zginęło 2 mln chrześcijan, Europa milczała. Niewiele robi, gdy egipski kopt zabijany jest podczas modlitwy. Czy milczelibyśmy, gdyby europejski fanatyk zastrzelił modlącego się muzułmanina? W dialogu obie strony powinny być równoprawne - podkreśla. Ks. prof. Kościelniak przyznaje jednak, że arabistom może być niezręcznie podejmować temat orientalnego chrześcijaństwa: zakłady i katedry coraz chętniej podejmują lub starają się o współpracę z krajami arabskimi.
Ale według ks. prof. Kościelniaka książka Grysy, za sprawą swoich niektórych fragmentów, staje się problematyczna: - Owszem, źródła mówią, że Mahomet skonsumował małżeństwo z dziewięcioletnią Aishą, ale nie można do tego przykładać współczesnej miary. Pedofilem musielibyśmy wtedy nazwać także Jagiełłę, którego żona, Jadwiga, była 12-latką - przypomina. - Jeżeli jednak prawdą okazałoby się, że dr Grysa i inne osoby nie mogą pracować ze studentami arabistyki tylko ze względu na swoje zainteresowania naukowe, byłoby to bardzo niepokojące. Ponadto byłoby źle, gdybyśmy obrażali się za każde niezręczne wyjaśnienie jakiegoś faktu.
- Nigdzie na wyższej uczelni nie wolno ograniczać dostępu do faktów - przyznaje prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk. - Naukowiec ma też prawo przedstawiać poglądy, w sposób oględny, dyplomatyczny, rzeczowy wyłuszczyć argumenty na potwierdzenie swojej opinii, że Mohamet nie zasługuje na szacunek, jakim bywa darzony. Uczelnia wyższa powinna być forum swobodnej dyskusji. Każdy fakt można jednak przedstawić bez ocen, szyderstwa, agresji, epitetów.
A co na to wszystko dr Grysa? - Gdyby w sprawie któregoś pracownika uczelni interweniowała powiedzmy kuria, i ten pracownik straciłby później pracę, podniosłoby się wielkie larum o naruszeniu autonomii uniwersytetu. Dla podobnych interwencji ze strony muzułmanów jesteśmy bardziej wyrozumiali - zauważa Grysa. Od UAM niczego już jednak nie oczekuje. - Miałem pewną szansę powrotu na uczelnię. Gdy odmówiono mi nazywając mnie ideologiem, w emocjach opowiedziałem o tym znajomemu dziennikarzowi. Ale wydaje mi się, że dalsza walka nie ma sensu. Odnoszę wrażenie, że uczelni zależy przede wszystkim na świętym spokoju. Z obawy przed atakami ze strony islamskich fundamentalistów blokuje się rzetelne badania nad islamem.