2 lip 2011

Czy wolno pisać, że Mahomet to pedofil?

Naukowiec z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, który takiej krytyki się dopuścił, stracił pracę na uczelni.

Dr Bartłomiej Grysa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza prowadził zajęcia z języka arabskiego. Przede wszystkim interesował się jednak wzajemnymi relacjami między chrześcijanami i muzułmanami. Podejrzewa, że to właśnie te zainteresowania sprawiły, że został zwolniony z uczelni. O jego przypadku pisał niedawno kwartalnik "Fronda".

Grysa na UAM pracował od 1998 r., uczył języka arabskiego. Wśród studentów wzbudzał kontrowersje. Na forach dyskusyjnych pisali:
"Nie wiem, co on tutaj robi, przecież jest antymuzułmański" - dziwili się jedni.

"Arabistyka nie jest i nie powinna być szkółką koraniczną" - polemizowali z nimi drudzy.

"Nikt z nas nie chce szkółki koranicznej, ale też nikt nie chce szkółki imienia Oriany Fallaci" - odpowiadali pierwsi.

W sprawie Grysy do władz UAM pisał Tomasz Miśkiewicz, mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego. - Studenci poskarżyli się nam, że dr Grysa obraża ich podczas zajęć. Niektórzy z nich są muzułmanami, jedna studentka ma męża muzułmanina. Poprosiliśmy, by uczelnia zbadała sprawę - mówi rzecznik związku Musa Czachorowski.

Po czterech latach pracy na stanowisku adiunkta Grysa - jak każdy pracownik naukowy - mógł mieć umowę przedłużoną o kolejne sześć. Ale tak się nie stało. - List muftiego nie miał bezpośredniego wpływu na decyzję o jego dalszym zatrudnieniu - zaznacza Dominika Narożna, rzeczniczka UAM. Jak czytamy w przesłanym przez nią mejlu: "Przedłużenie umowy nie miało miejsca, gdyż Wydział Neofilologii UAM nie przedstawił Władzom Rektorskim wniosku o dalsze zatrudnienie doktora."

Powód? Negatywna ocena. Prof. Paweł Siwiec szef zakładu arabistyki i bezpośredni przełożony Grysy, dużą część wystawionej arabiście opinii poświęca książce jego autorstwa: "Islam - prawdziwe oblicze religii pokoju'". Można w niej przeczytać m.in. o przymusowym nawracaniu na islam, kamieniowaniu konwertytów, zamianie kościołów w meczety. Siwiec zwraca uwagę na rozdział, w którym streszczona jest biografia Mahometa: "Dr Grysa obraża uczucia religijne muzułmanów nazywając Proroka islamu mordercą, skrytobójcą, pedofilem i rabusiem" - pisze. Podkreśla też, że Grysa formalnie jest językoznawcą, a jego publikacje z tą dziedziną nie miały z wiele wspólnego. - Z punktu widzenia metodologii badań humanistycznych granica naukowej krytyki jest wyznaczana przez język stosowany przez badacza - mówi Narożna. - Słowa używane przez naukowca powinny być wolne od inwektyw, emocji, pozytywnych i negatywnych, oraz pojęć afektywnie zaangażowanych.

W ostatnim czasie zakład arabistyki UAM zakończył współpracę z dwoma innymi osobami piszącymi o prześladowaniu chrześcijan przez muzułmanów: prof. Michaelem Abdallą, twórcą pracowni badań nad chrześcijaństwem Bliskiego Wschodu, i jego doktorantem. Prof. Abdalla został przeniesiony z arabistyki do instytutu językoznawstwa, a pracownię mu odebrano.

- Osób piszących na temat chrześcijaństwa Bliskiego Wschodu proszę szukać na uczelniach katolickich, kościelnych - proponuje prof. Siwiec. Prowadzi dla studentów arabistyki wykład monograficzny "Mniejszości religijne w świecie arabskim" ale podkreśla, że zajęcia dotyczące kultury nie stanowią głównego trzonu studiów. - Arabistyka to studia filologiczne. Absolwent powinien przede wszystkim gruntownie znać język - zaznacza.

- Wiedza na temat bliskowschodniego chrześcijaństwa jest istotnym elementem wykształcenia arabisty - twierdzi ks. prof. Krzysztof Kościelniak, arabista z Uniwersytetu Papieskiego. - Obiektywny opis relacji między muzułmanami a chrześcijanami na Bliskim Wschodzie jest warunkiem poprawnego dialogu. W Syrii stosunki chrześcijańsko-muzułmańskie układają się bardzo dobrze, ale to nie reguła, niestety. Gdy na przełomie lat 90. i 2000 w Sudanie zginęło 2 mln chrześcijan, Europa milczała. Niewiele robi, gdy egipski kopt zabijany jest podczas modlitwy. Czy milczelibyśmy, gdyby europejski fanatyk zastrzelił modlącego się muzułmanina? W dialogu obie strony powinny być równoprawne - podkreśla. Ks. prof. Kościelniak przyznaje jednak, że arabistom może być niezręcznie podejmować temat orientalnego chrześcijaństwa: zakłady i katedry coraz chętniej podejmują lub starają się o współpracę z krajami arabskimi.

Ale według ks. prof. Kościelniaka książka Grysy, za sprawą swoich niektórych fragmentów, staje się problematyczna: - Owszem, źródła mówią, że Mahomet skonsumował małżeństwo z dziewięcioletnią Aishą, ale nie można do tego przykładać współczesnej miary. Pedofilem musielibyśmy wtedy nazwać także Jagiełłę, którego żona, Jadwiga, była 12-latką - przypomina. - Jeżeli jednak prawdą okazałoby się, że dr Grysa i inne osoby nie mogą pracować ze studentami arabistyki tylko ze względu na swoje zainteresowania naukowe, byłoby to bardzo niepokojące. Ponadto byłoby źle, gdybyśmy obrażali się za każde niezręczne wyjaśnienie jakiegoś faktu.

- Nigdzie na wyższej uczelni nie wolno ograniczać dostępu do faktów - przyznaje prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk. - Naukowiec ma też prawo przedstawiać poglądy, w sposób oględny, dyplomatyczny, rzeczowy wyłuszczyć argumenty na potwierdzenie swojej opinii, że Mohamet nie zasługuje na szacunek, jakim bywa darzony. Uczelnia wyższa powinna być forum swobodnej dyskusji. Każdy fakt można jednak przedstawić bez ocen, szyderstwa, agresji, epitetów.

A co na to wszystko dr Grysa? - Gdyby w sprawie któregoś pracownika uczelni interweniowała powiedzmy kuria, i ten pracownik straciłby później pracę, podniosłoby się wielkie larum o naruszeniu autonomii uniwersytetu. Dla podobnych interwencji ze strony muzułmanów jesteśmy bardziej wyrozumiali - zauważa Grysa. Od UAM niczego już jednak nie oczekuje. - Miałem pewną szansę powrotu na uczelnię. Gdy odmówiono mi nazywając mnie ideologiem, w emocjach opowiedziałem o tym znajomemu dziennikarzowi. Ale wydaje mi się, że dalsza walka nie ma sensu. Odnoszę wrażenie, że uczelni zależy przede wszystkim na świętym spokoju. Z obawy przed atakami ze strony islamskich fundamentalistów blokuje się rzetelne badania nad islamem.

26 cze 2011

Dziewczynki na smierć ....




 
Afgańska ośmioletnia dziewczynka zginęła w eksplozji bomby ukrytej w torbie, którą dali jej rebelianci, by przekazała policjantom - poinformowało afgańskie ministerstwo spraw wewnętrznych. Do zdarzenia doszło w sobotę w prowincji Uruzgan na południu Afganistanu. Rebelianci zdalnie zdetonowali ładunek, zabijając dziewczynkę, która go niosła torbę.

"Wrogowie pokoju i stabilności popełnili kolejną niewybaczalną i haniebną zbrodnię - dali dziewczynce torbę wyładowaną materiałami wybuchowymi i kazali zanieść policji" - poinformowało ministerstwo.Dziewczynka "w dobrej wierze wzięła torbę i ruszyła w kierunku samochodu policji. Gdy się do niego zbliżyła wrogowie zdalnie zdetonowali bombę, zabijając niewinne dziecko" - relacjonuje MSW.Nikt inny nie zginął. Nie wiadomo, które z ugrupowań rebelianckich jest odpowiedzialne za zamach.Również w sobotę w samobójczym zamachu na szpital w środkowym Afganistanie zginęło 38 osób, w tym kobiety i dzieci.

USA i ONZ żądają uwolnienia przez Hamas Gilata Shalita

Czyżby świat w końcu przecierał oczy?

onet :
Biały Dom i sekretarz generalny ONZ wezwali w piątek Hamas do natychmiastowego uwolnienia francusko - izraelskiego zakładnika Gilada Shalita, który jest żołnierzem izraelskim uprowadzonym przez Hamas pięć lat temu, na obrzeżu Strefy Gazy. - Wkrótce minie pięć lat, odkąd terroryści z Hamasu (...) porwali Gilada Shalita - powiedział rzecznik Białego Domu Jay Carney, w przeddzień rocznicy uprowadzenia młodego żołnierza.

"Przez ten czas Hamas przetrzymywał go, jako zakładnika bez dostępu (...) Czerwonego Krzyża, co jest pogwałceniem elementarnych standardów (...) i lekceważeniem międzynarodowych apeli" podyktowanych przez względy humanitarne - wyjaśnił stanowisko Białego Domu Carney w oficjalnym komunikacie. "Stany Zjednoczone potępiają w jak najostrzejszych słowach ciągłe więzienie (Shalita) i łączą się z innymi rządami i międzynarodowymi organizacjami w wezwaniu Hamasu do jego natychmiastowego uwolnienia" - brzmi komunikat amerykańskiej administracji.Również sekretarz generalny ONZ Bank Ki Mun zażądał w piątek "natychmiastowego zwolnienia francusko - izraelskiego żołnierza.Gilad Shalit ma 24 lata; został pojmany na obrzeżach Strefy Gazy 25 czerwca 2006 roku przez trzy grupy uzbrojonych Palestyńczyków, z których jedna należała do Hamasu.W czwartek premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział w czwartek ograniczenie przywilejów członkom Hamasu, którzy odsiadują kary w izraelskich więzieniach. To rewanż za brak jakichkolwiek ustępstw ze strony Hamasu w sprawie Shalita.Wystąpienie premiera było odpowiedzią na odrzucenie przez Hamas tego samego dnia wniosku Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, który domagał się przedstawienia jakiegoś dowodu na to, że Szalit jeszcze żyje.

10 cze 2011

Prawa człowieka po saudyjsku: 6 kobiet zatrzymano za prowadzenie samochodu

W Rijadzie - stolicy Arabii Saudyjskiej - zatrzymano sześć młodych kobiet, które ośmieliły się zasiąść za kierownicą. Wszystkie zabrano na posterunek policji i poinstruowano, by wezwały "męskich opiekunów".

Jedna z zatrzymanych, Rasza al-Duwaisi, powiedziała agencji Reutera przez telefon, że panie spotkały się nie po raz pierwszy, by uczyć się nawzajem prowadzenia samochodu. Trzy z nich są siostrami, z pozostałymi trzema poznały się na Facebooku i Twitterze.
W Arabii Saudyjskiej nie ma wprawdzie formalnego zakazu prowadzenia samochodów przez kobiety, ale prawa jazdy wydaje się tam wyłącznie mężczyznom. Wśród Saudyjek budzi to coraz więcej sprzeciwów. - Mam prawo prowadzić i mam prawo umieć prowadzić - mówiła Rasza al-Duwaisi.
W zeszłym miesiącu w Arabii Saudyjskiej aresztowano Manal al-Szarif, która na portalu YouTube zamieściła nagranie wideo przedstawiające ją podczas prowadzenia samochodu. Manal wezwała inne Saudyjki do pójścia za jej przykładem i wyjechania 17 czerwca na drogi, ze zdobytymi za granicą prawami jazdy. Grozi jej oskarżenie o "podburzanie opinii publicznej i szarganie reputacji królestwa".
W maju za prowadzenie samochodu zatrzymano też inną Saudyjkę - Szaimę Osamę.

Tysiące Saudyjczyków płci obojga przyłączyło się na Facebooku do grupy żądającej umożliwienia kobietom prowadzenia samochodów.


Źródło: gazeta.pl

8 cze 2011

Kobieta - kobietom planuje taki los (w Kuwejcie)

Prezenterka telewizyjna i polityczna aktywistka z Kuwejtu Salwa al Mutairi wezwała do legalizacji niewolnictwa seksualnego. Zasugerowała, że niewolnicami powinny być nie-muzułmanki z ogarniętych wojną krajów, np. Rosjanki - podaje "Daily Mail".
- Nie ma powodu do wstydu, szariat tego nie zabrania - twierdzi Salwa al Mutairi. Podała przykład muzułmańskiego przywódcy z VIII w.n.e., który panował na obszarze dzisiejszych Iraku, Iranu i Syrii i który miał w swoim haremie ponad 2 tys. nałożnic. Salwa al Mutairi argumentowała, że korzystanie z usług niewolnicy chroniłoby prawego, pobożnego i "prawdziwie męskiego" Kuwejtczyka przed pokusą zdrady lub uwiedzeniem przez piękną kobietę. Aktywistka proponuje, żeby handel niewolnicami odbywał się poprzez agencje, przypominające te pośredniczące w zatrudnianiu gosposi i nianiek.
- Z pewnością w wojnie czeczeńskiej jest sporo rosyjskich jeńców - kobiet. Wystarczy tam pojechać, przywieźć je i sprzedać tu w Kuwejcie. Byłoby to dla nich lepsze życie niż możliwa śmierć z głodu lub od kuli w ogarniętym konfliktem kraju rodzinnym
Zamieszczony przez Mutairi na youtube film, w którym forsuje swoją propozycję, wywołał skandal w kraju i całym regionie Zatoki Perskiej. "To hańba dla nas!" - piszą Kuwejtczycy na twitterze. - Ciekawe, jak Salwa al Mutairi czułaby się, gdyby w czasie okupacji Kuwejtu przez siły irackie została sprzedana jako "zdobycz wojenną" - skomentowała jedna z internautek.
Kobiety w Kuwejcie całkowicie zależne od swoich mężów. Wolność osobistą uzyskały w 2009 r., kiedy przyznano im możliwość uzyskania paszportu i wyjazdu za granicę bez uprzedniej zgody męża. Mimo, że system polityczny Kuwejtu uważany jest za najbardziej otwarty pośród konserwatywnych krajów Zatoki Perskiej, kobiety wywalczyły tam prawo do głosowania dopiero w 2005 roku. Dwa lata temu pierwsze cztery panie znalazły się w parlamencie. W tych wyborach startowała też sama Salwa al Mutairi.

Źródło: gazeta.pl

18 kwi 2011

Wojsko Kaddafiego masowo gwałci kobiety

"Ty albo dzieci" - usłyszała 28-letnia mieszkanka Bengazi, Leila. Kiedy żołnierze armii Muammara Kaddafiego wyważyli drzwi do jej domu, była sama z dwójką dzieci opisuje "Der Spiegel". Mąż kobiety był na wojnie - walczył przeciw dyktatorowi. Mężczyźni zagrozili, że zabiją jej dzieci. - Trzymałam mocno synka, ale jeden z żołnierzy przemocą zaciągnął mnie do łóżka i tam to się stało. Jej dzieci: trzy i pięcioletnie, musiały patrzeć.

Żołnierze armii Kaddafiego robią wszystko, by w szeregi rebeliantów wkradła się demoralizacja - pisze "Der Spiegel". Niemiecki tygodnik pisze na swojej stronie internetowej o masowych gwałtach, jakich na mieszkankach przechodzących z rąk do rąk libijskich miast miały dopuszczać się wojska dyktatora.



Brytyjska prasa: plaga gwałtów w Libii

O wzrastającej liczbie dokonywanych przez żołnierzy gwałtów poinformował brytyjski "Sunday Times". Tylko jeden lekarz z Bengazi mówił o około 100 ofiarach przemocy seksualnej - pisze "Spiegel". Tygodnik podkreśla, że gwałty od dawna znajdują się w "arsenale" żołnierzy podczas wojen i zaznacza, że w libijskich miastach - Ras Lanuf, Bin Dżawad, Ugaili, Sidi Buszur i Adżdabiji - przypadki wykorzystywania seksualnego kobiet przez wojsko reżimu się mnożą. Jak dodaje niemiecki tygodnik, w miejsowej kulturze, w znacznej mierze opartej na tradycyjnych plemiennych zwyczajach, seksualność jest tabu, a kobiety, które padły ofiarą gwałtu, często czeka stygmatyzacja i odrzucenie, nawet przez najbliższą rodzinę. "Cierpią podwójnie" - pisze niemiecki tygodnik.



Przerażające relacje. Krzywda kobiet w Libii

Od tragedii Leili minął miesiąc. Od tego czasu nie widziała swojego męża. Jej historia jest jedną z wielu, które usłyszał ostatnio Khalifa al-Szarkassi. 37-letni lekarz odebrał wykształcenie w Niemczech, jednak wraz całym swoim zespołem pracuje teraz w libijskich obozach dla uchodźców. Tylko ten jeden lekarz ujawnił reporterowi "Sunday Times" okoł tuzin przypadków gwałtów. Al-Szarkassi wymienia: cztery siostry zgwałcone przez grupę żołnierzy i ich bracia, którzy poprzysięgli zemstę. Kobiety, które po gwałcie myły się wybielaczem, by znów być czyste. Kobiety, które wstrzykiwały sobie chlor, by uniknąć ciąży. Dziewczynki, których matki na czas gwałtu zamknięto - w pokoju obok. "Spiegel" pisze też o kobietach, które po utracie dziewictwa zostały wyrzucone poza nawias społeczeństwa. Khalifa al-Szarkassi dodaje też, że reżim dostarcza swoim żołnierzom viagrę.

Szczegóły, do których dotarli europejscy reporterzy, są przerażające. Al-Szarkassi wspomina 42-latkę, która była dręczona tak długo, aż straciła przytomność. Ocknęła się z pogryzioną klatką piersiową. Jeszcze w marcu brutalność żołnierzy Kaddafiego obnażył przypadek Iman al-Obeidi. Studentka prawa wbiegła do hotelu Rixos w Trypolisie, gdzie w obecności zachodnich dziennikarzy wykrzyczała swoją historię - żołnierze Kaddafiego porwali ją, zakuli w kajdanki, wielokrotnie zgwałcili, katowali i upokarzali. Dlatego, że pochodziła z Bengazi. Libijski rząd utrzymywał później, że dziewczyna była psychicznie chora. Sprawa wciąż nie została wyjaśniona.

Gwałt to broń w rękach reżimu

Już sam fakt, że lekarz rozmawiał z "Sunday Times" o gwałtach, to złamanie tabu - podkreśla "Spiegel". - Świat musi zrozumieć, jak okrutnie działają wojska Kaddafiego - mówi. Ma nadzieję, że dzięki jego świadectwu kobiety nie będą bały się informować o tym, co je spotkało.

Bo cel żołnierzy reżimu jest jasny - upodlenie kobiet ma służyć osłabieniu przeciwnika - rebeliantów, którzy opuścili swoje domy, by walczyć z dyktaturą. "To wojna z nierównymi środkami: po jednej stronie bomby i granaty, po drugiej - uosobienie ludzkiej degrengolady" - pisze niemiecki tygodnik.



Wojna w Libii może potrwać jeszcze długo
 
W libijskich obozach dla uchodźców lekarze usiłują pomóc ofiarom seksualnej przemocy, podają im m.in. leki zapobiegające zajściu w ciążę. Badają też kobiety na obecność chorób przenoszonych drogą płciową, w tym AIDS i wirusowe zapalenie wątroby. Tymczasem wojna domowa w Libii i interwencja krajów NATO trwają. Dziś wojska Kaddafiego ostrzeliwały od zachodu broniącą się Adżdabiję. Od soboty wojska reżimu przesunęły się o 40 km. Zmierzają do odległej o 80 km na północ od Adżdabiji Bregi. Według raportów lekarzy, na drodze łączącej oba miasta w walkach zginęło 8 ludzi, a 27 zostało rannych. Według francuskich szacunków wojna w Libii może potrwać jeszcze długo.


Źródło: gazeta.pl

19 lut 2011

Zamordowano polskiego salezjanina w Tunezji


W stolicy Tunezji Tunisie został zamordowany został wczoraj w nieznanych okolicznościach 34-letni ksiądz Marek Rybiński, polski salezjanin od 2007 roku pracujący w tym północnoafrykańskim kraju - poinformował zakon salezjanów na swojej stronie internetowej.
Salezjanie ze wspólnoty w Manuba (miasto w północno-wschodniej Tunezji) po raz ostatni widzieli polskiego salezjanina w czwartek rano. Nieobecność ks. Marka na wieczornej modlitwie i porannej mszy zaniepokoiła ks. Lawrence'a Essery, dyrektora wspólnoty w Manuba. Kiedy okazało się, że nie ma go także w jego pokoju, powiadomiono policję.

Ciało ks. Marka z podciętym gardłem znaleziono w szkolnym magazynie. Był to już drugi zakonnik, którego znaleziono martwego w czasie ostatnich niepokojów społecznych w Tunezji.
31 stycznia salezjanie z Manuba znaleźli pod drzwiami anonimowy list, w którym grożono im śmiercią.


Ks. Marek Rybiński był we wspólnocie zakonnej, która od 1988 roku prowadzi szkołę podstawową dla 800 uczniów. - Marek był bardzo skuteczny, a dzięki kontaktom z Salezjańskim Ośrodkiem Misyjnym w Warszawie, gdzie pracował przed przyjazdem do Tunezji, udało mu się sfinansować wiele projektów dla dobra szkoły - powiedział Salezjańskiej Agencji Informacyjnej ks. Essery.

Arcybiskup Tunisu, bp Elias Maroun Lahham Nimeh, mianował ks. Rybińskiego kapelanem polskiej społeczności w Tunezji, której młody misjonarz poświęcał dużo czasu, między innymi przygotowując młodzież do sakramentu bierzmowania.

Dziś wieczorem w katedrze bp Nimeh przewodniczył mszy żałobnej za polskiego salezjanina.

Salezjański Przełożony Generalny, ks. Pascual Ch vez Villanueva, po otrzymaniu tej tragicznej wiadomości wyraził przerażenie i ból.


18 lut 2011

Triumfalny powrót islamonazisty do Kairu


Tłumy Egipcjan szykują się na piątkowy wiec na placu Tahrir, który ma uczcić obalenie Mubaraka. Ma na nim wystąpić ze specjalnym kazaniem islamski duchowny Yusuf Al-Qaradawi. Al-Qardawi wystąpi na zaproszenie koalicji rewolucyjnej oraz Międzynarodowej Unii Uczonych Islamskich (IUMS) - podał muzułmański magazyn onislam.net.

Zaproszenie ma być formą podziękowania za wsparcie rewolucji, która doprowadziła do obalenia Mubaraka.

Yusuf Al-Qaradawi wydał wiele fatw, które zachęcały muzułmanów do zostawania szahidami i wysadzania się w powietrze w Izraelu. Otwarcie gloryfikuje Hitlera i Holokaust.

USA i Wielka Brytania uznają go za persona non grata. Al-Qaradawi, który jest duchowym ojcem Bractwa Muzułmańskiego, przez ostatnie 30 lat miał zakaz wjazdu do rodzinnego Egiptu. Teraz powróci...




6 lut 2011

Zakazana miłość


Młode muzułmanki w Europie są często zmuszane do prowadzenia podwójnego życia. Uprawiają seks w publicznych toaletach i trzymają swoje telefony komórkowe w stanikach, żeby ukryć tajne życie przed surowymi rodzinami.

Często zabrania się im korzystać z opieki ginekologicznej lub edukacji seksualnej. W najgorszych przypadkach przechodzą zabieg rekonstrukcji błony dziewiczej, usuwają zaawansowane ciąże, a nawet popełniają samobójstwa.

Gulay słyszała to od matki wiele razy: kobieta bez ślubu, która straciła dziewictwo, równie dobrze mogłaby być dziwką. Gulay, lat 22, mieszka w berlińskim Neukolln, dzielnicy, którą zamieszkuje wielu muzułmańskich imigrantów i niewiele ma wspólnego ze stereotypem „dziewczyny w chuście na głowie.” Nosi ciasne dżinsy, bluzki odsłaniające brzuch i ma długie włosy, których nie przykrywa. Jest pewna siebie i patrzy ludziom prosto w oczy. Za rok Gulay zamierza zapisać się na szkolenie, żeby móc pracować jako hostessa na lotniskach. Na pierwszy rzut oka wygląda jak z plakatu o udanej integracji.

Pomimo to stanowczo wzbrania się przed umieszczaniem jej nazwiska w gazetach, tak samo jak nigdy nie umówiłaby się na wywiad z dziennikarzem w jednym z popularnych pośród arabskich i tureckich imigrantów barów hookah w swojej dzielnicy. Boi się, że ktoś mógłby podsłuchać jak opowiada o surowych obyczajach moralnych swojej rodziny, a także o sztywnych zasadach honorowych panujących w jej środowisku, które zabraniają dziewczynom uprawiania seksu przed ślubem i posiadania partnerów.
Gulay zastanawia się nad tym, jak najlepiej podsumować swój dylemat. Przed rozpoczęciem litanii żalów nerwowo miesza herbatę. „Chłopcy mogą się pieprzyć na lewo i prawo ile chcą, ale jeśli zrobi to dziewczyna, może liczyć się z tym, że zostanie zastrzelona”, opowiada. „To po prostu chore”. Po raz pierwszy uprawiała seks pięć lat temu i to kompletnie odmieniło jej życie. Od tego czasu śmiertelnie boi się, że jej rodzina ogłosi ją „zhańbioną” lub co gorsza, ukarze ją i wyrzuci ze społeczności.

więcej TUTAJ

Bractwo Muzułmańskie wzywa do wojny z Izraelem

Fragmenty wywiadu z Muhammadem Ghanem, przedstawicielem Bractwa Muzułmańskiego w Londynie, nadanym przez Al-Alam TV (Iran) 30 stycznia, 2011.
Hosni Mubarak i jego reżim leżą, ale on jeszcze o tym nie wie. Na początku powiedzieliśmy, że żądamy, aby Hosni Mubarak odszedł. Teraz mówimy, że Hosni Mubarak, jego wiceprezydent i jego premier muszą odejść. Teraz jest ich trzech.Na dodatek dowódcy armii jeżdżą w tę i z powrotem do Ameryki. Stanowisko Ameryki zmieniło się i mamy nadzieję, że stanowisko dowództwa też się zmieni, ale w rzeczywistości widzimy, że Hosni Mubarak nie odejdzie, jeśli nie będzie do tego zmuszony i że Omar Sulejman jest bardziej niebezpieczny od Hosni Mubaraka, i że powołany premier... oni wszyscy są z wojska i mają te same interesy. Jak mówimy w Egipcie po arabsku: Oni się wzajemnie nie będą gryźć.
Nie będę źle mówił o nikim, ale Hosni Mubarak nie zawaha się zabić całego egipskiego narodu, żeby utrzymać się przy władzy. To jest jego manewr, na który musimy uważać. Hosni Mubarak próbuje ustabilizować swoją pozycję. Jest w Szarm Al-Szejk, chroniony przez syjonistów, przez Izrael. Tam jest helikopter gotowy do przewiezienia go do Izraela.Nie traktujemy tej sytuacji lekceważąco. Sytuacja jest trudna. Naród egipski nikomu nie pozwoli ukraść swojej rewolucji. Ta błogosławiona rewolucja nie wyciszy się. Egipcjanie skandują: My nie odejdziemy. To jest nasz kraj. Mubarak musi odejść. [...] Jeśli idzie o możliwy powrót sił bezpieczeństwa – jest to niewyobrażalne. Jak ludzie zobaczą członków sił bezpieczeństwa, zabiją ich. Te siły bezpieczeństwa nie są częścią egipskiego narodu. Oni są wierni Hosniemu Mubarakowi. [...]

Jestem absolutnie przekonany, że ta rewolucja nie umrze i że kolejnym krokiem będzie obywatelskie nieposłuszeństwo. Obywatelskie nieposłuszeństwo doprowadzi do konfliktu między Egipcjanami. Nieposłuszeństwo musi obejmować zahamowanie ruchu na Kanale Sueskim, zatrzymanie dostaw ropy naftowej i naturalnego gazu do Izraela i przygotowanie do wojny z Izraelem. [...]

tłumaczenie memri

znalezione: TUTAJ

22 sty 2011

Muzułmanskie Boże Narodzenie w Europie


Oto podsumowanie „Bożego Narodzenia po muzułmańsku”, zestawione przez Hudson New York.

W tym roku przerwa świąteczna, związana z Bożym Narodzeniem i Nowy Rokiem, została przyćmiona, w wielu krajach europejskich, przez kontrowersje związane z islamem.
Pokazują one rosnący wpływ islamu, spowodowany masową imigracją z krajów muzułmańskich, jak również złowrogą wizję tego, co ma nadejść, biorąc pod uwagę fakt, że oczekuje się, iż populacja muzułmanów w Europie podwoi się podczas rozpoczętej właśnie dekady.
Plakaty zawierały świąteczną scenę z wizerunkiem Gwiazdy Betlejemskiej nad choinką, ale pod hasłem głoszącym „zło Świąt Bożego Narodzenia” szydziły z tradycyjnej angielskiej kolędy „12 dni Świąt Bożego Narodzenia”. Na plakacie można było przeczytać: „Pierwszego dnia świąt moja wielka miłość podarowała mi chorobę weneryczną, drugiego dług, trzeciego gwałt, czwartego nastoletnią ciążę, a potem miała miejsce aborcja”(w języku angielskim słowa się rymują, podobnie jak w oryginalnej kolędzie). Zgodnie z plakatami, Święta są również odpowiedzialne za pogaństwo, przemoc w rodzinie, wandalizm, alkohol i narkotyki. Są obrazą także z powodu stwierdzenia, że „Bóg ma syna”.
Działania, które wywołały największą wrzawę w trakcie ostatniego miesiąca poprzedniego roku, miały miejsce w Wielkiej Brytanii, gdzie pewne ugrupowanie muzułmańskie przeprowadziło ogólnonarodową kampanię plakatową, określającą święta Bożego Narodzenia jako uosobienie zła. Organizatorzy kampanii porozwieszali w całej Wielkiej Brytanii tysiące plakatów informujących o tym, że okres dobrej woli i życzliwości odpowiedzialny jest za gwałty, ciąże wśród nastolatek, aborcje, swobodę seksualną, przestępstwa i pedofilię. Twierdzili, że mają nadzieję, iż kampania pomoże „zniszczyć święta Bożego Narodzenia” w Wielkiej Brytanii oraz zachęci Brytyjczyków do przechodzenia na Islam.

Na dole plakatu umieszczona została informacja: “W islamie chronieni jesteśmy przed całym tym złem. U nas zaznasz małżeństwa, rodziny, honoru, godności, bezpieczeństwa, praw mężczyzn, kobiet i dzieci.” Organizator kampanii, 27-letni Abu Rumaysah, pragnie, aby islamskie prawo koraniczne - szariat, zostało wprowadzone w całym Zjednoczonym Królestwie. Twierdzi, że nie chodzi mu o obrażanie chrześcijan, lecz według niego „Święta Bożego Narodzenia to kłamstwo, a naszym obowiązkiem jako muzułmanów jest sprzeciwiać się jemu”.
Wygląda na to, że brytyjski Czerwony Krzyż godzi się na taki stan rzeczy. Od blisko dekady nie uznaje on Świąt w żadnym ze swoich ponad czterystu sklepów, dzięki którym pozyskuje fundusze. Brytyjskie gazety podają, iż pracownikom zostało nakazane usunięcie choinek, szopek oraz wszelkich innych symboli chrześcijańskiego święta, ponieważ mogłyby one urazić muzułmanów.
Czerwony Krzyż odrzucił oskarżenia, twierdząc, że informacje są nieaktualne, jednak w oficjalnym oświadczeniu zasadniczo potwierdził ich prawdziwość: „To prawda, że w żadnym z naszych sklepów nie znajdzie Pan ani religijnych towarów, ani wystaw nawiązujących do jakiejkolwiek religii, niezależnie od tego, czy jest to czas świąt Bożego Narodzenia, czy też nie. …. Chodzi o to, że Czerwony Krzyż nie jest organizacją polityczną, ani religijną. Nie możemy pozwolić na to, aby potrzebujący tracili szansę pomocy z powodu braku naszej neutralności. Wydawać się może, że Szopka Betlejemska w sklepie w Kent nie ma nic wspólnego z naszą wrażliwą i ryzykowną pracą w strefie wojny w Afryce lub na Bliskim Wschodzie. Jednak w świecie, w którym informacja rozprzestrzenia się w tak szybkim tempie, musimy być pewni, iż we wszystkich dziedzinach działamy w sposób konsekwentny w odniesieniu do naszej neutralności”.
Za to w Wielkiej Brytanii, 20 grudnia nad ranem, podczas cyklu policyjnych nalotów w Londynie, policja antyterrorystyczna aresztowała 9 islamistów w wieku od 19 do 28 lat. Podejrzani są oskarżeni o planowanie napadów terrorystycznych na chrześcijan w najbardziej uczęszczanych zabytkach Londynu (Katedra Westminsterska, Big Ben), jak również na biuro burmistrza i amerykańską ambasadę.
Gdzie indziej w Wielkiej Brytanii, szkoła katolicka, po ujawnieniu 28 grudnia, że 95% jej uczniów to muzułmanie, stanęła przed możliwością przejęcia jej przez meczet. Przywódcy kościelni twierdzą, iż nie jest dla nich dłużej „właściwe” prowadzenie szkoły podstawowej pod wezwaniem Świętego Serca, która ma tylko sześciu chrześcijańskich uczniów. Jeszcze 10 lat temu ponad 90% uczniów było katolikami, ale teraz większość ma pochodzenie azjatyckie, jej pierwszym językiem nie jest angielski i są wyznawcami islamu.
Szkoła w Blackburn (Lancashire), może zostać przekazana pobliskiemu meczetowi Masjid-e-Tauheedul, otwartemu w lipcu 2002 roku przez szejka Abdulaha Rahmana Al.-Sudaisa, imama zatrudnionego przez rząd saudyjski i głównego duchownego w Wielkim Meczecie w Mekce. Szejk Al-Sudais ma zakaz wjazdu do USA. Podczas kazania w 2002 roku nazwał Żydów „szumowiną ludzkości, szczurami świata, zabójcami proroków oraz wnukami małp i świń”. Nawoływał również muzułmanów do „zabijania Żydów i amerykańskich wyznawców krzyża”.
Tymczasem na Cyprze, minister spraw wewnętrznych rozpoczął kampanię dotyczącą nowych paszportów biometrycznych, które zawierałyby znak wodny ze szkicem nagiej Afrodyty -greckiej bogini miłości. Wizerunek wzorowany jest na sławnym posągu znajdującym się w Muzeum Cypryjskim w stolicy, Nikozji. Starożytna bogini jest szeroko akceptowana jako symbol turystycznej wyspy, leżącej na wschodzie basenu Morza Śródziemnego. Symbol ten używany jest też przez organizację turystyczną w jej zagranicznej kampanii reklamowej „Pokochaj Cypr”. Lokalna legenda podaje, iż Afrodyta (również znana jako Wenus wśród starożytnych Rzymian) wyłoniła się z morza na grzebiecie morskiej piany właśnie na wybrzeżu Cypru.
Jednak niektórzy politycznie poprawni dyplomaci na Cyprze twierdzą, że wizerunek nagiej Afrodyty może obrażać muzułmanów. „Martwią się o to, że cywile i dyplomaci mogą wpaść w kłopoty, szczególnie wtedy, gdy podróżowaliby do bardzo konserwatywnych krajów islamu” - podają lokalne gazety, w których , przede wszystkim wokół tego tematu, toczyły się dyskusje w czasie przerwy świątecznej. Do tej pory minister spraw wewnętrznych Neoclis Sylikiotis nie ugiął się, stwierdzając, iż nie ma w planach narzucać na Afrodytę islamskiej burki.
W Danii, 29 grudnia, policja udaremniła w Kopenhadze islamski atak terrorystyczny na kilka godzin przed planowanym zamachem. Aresztowano pięciu muzułmanów, którzy chcieli zastrzelić jak największą liczbę osób w biurowcu, gdzie mieści się redakcja Jyllans-Posten, gazety, która opublikowała karykatury Mahometa w 2005 roku.
We Francji policja oznajmiła o innowacyjnym podejściu do radzenia sobie z corocznym rytuałem podpalania samochodów w Sylwestra, przez muzułmańską młodzież. Minister Spraw Wewnętrznych Brice Hortefeux powiedział, że w tym roku jego agencja nie opublikuje od razu liczby podpalonych w ciągu nocy samochodów, ale ujawni te dane „później, w ciągu miesiąca”, aby powstrzymać „niezdrową konkurencję”, która zachęca młodzież muzułmańską do podnoszenia liczby podpaleń z roku na rok. Podpalenia samochodów stały się czymś w rodzaju tradycji w multikulturalnej Francji. W każdego Sylwestra setki samochodów zostaje podpalonych przez muzułmańskich chuliganów, a informacja o rozmiarach zniszczeń stała się medialną obsesją.
Także we Francji, na paryskim przedmieściu Grigny, Christian Le Bras, radny z partii Zielonych, wywołał burzę po rozwieszeniu plakatów życzących mieszkańcom, w imieniu jego partii, Szczęśliwego Nowego Roku: „Najlepsze życzenia na nowy rok 1432-2011 od Ekologicznej Grigny”. Muzułmański rok 1432 rozpoczął się 6 grudnia. Zgodnie z raportami lokalnych mediów, niektórzy członkowie partii chcą pozwać Le Brasa za oszukańcze użycie jej nazwy. Plakaty zostały usunięte.
Gdzie indziej we Francji, Jean-Pierre Cattenoz, rzymskokatolicki Arcybiskup Awinionu, wypowiedział się w wywiadzie dla chrześcijańskiego magazynu Famile Chretienne: ”Jesteśmy świadkami historycznego zwrotu religijnego w naszym kraju. Galijskie rodziny, tradycyjnie chrześcijańskie, mają średnio po dwójkę dzieci. Żyjące we Francji rodziny muzułmańskie, najczęściej mają po czworo, pięcioro lub sześcioro. Możemy wysnuć stąd wniosek, że za dwadzieścia, trzydzieści lat, Francja w większości będzie zamieszkana przez muzułmanów”.
W Niemczech, przyszły szef głównej spółki lotniskowej ADV (Arbeitsgemeinschaft Deutscher Verkehrsflughäfen), 27 grudnia, wywołał burzę żądając, aby służby graniczne wykorzystywały profile rasowe do wychwytywania terrorystów podczas kontroli. Christophe Blume – obecnie dyrektor lotniska w Dusseldorfie - powiedział dziennikowi „Rheinische Post”, że pasażerowie powinni być dzieleni na różne kategorie ryzyka, co wprowadziłoby różny poziom kontroli przez służby ochrony lotniska.
“W ten sposób system ochrony mógłby stać się efektywniejszy z pożytkiem dla nas wszystkich”, powiedział Blume, który przejmie władzę w ADV w tym miesiącu. Stwierdził on, że profilowanie pasażerów ze względu na rasę, wyznanie, kraj pochodzenia, pozwoliłoby niemieckim lotniskom uniknąć przyszłego zaostrzania przepisów bezpieczeństwa. Nie jest niespodzianką, że lewicowi strażnicy niemieckiej poprawności politycznej są wściekli.
Komisja Europejska w Brukseli, decyzją swych niewybieralnych biurokratów, postanowiła całkowicie porzucić Boże Narodzenie. Jako organ wykonawczy Unii Europejskiej złożonej z 27 państw członkowskich, Komisja wyprodukowała ponad trzy miliony kopii kalendarza dla szkół na 2011 rok. Nie ma w nim żadnego nawiązania do świąt Bożego Narodzenia, choć wspomina on o hinduskich i muzułmańskich świętach, jak również odnotowuje „Dzień Europy” i inne kluczowe daty dla Unii Europejskiej. Strona kalendarza z datą 25 grudnia jest pusta, a na dole znajduje się następująca sentencja: “Prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto dzieli z Tobą Twoje troski i radości”. Rzecznik Komisji Europejskiej powiedział, że pominięcie Bożego Narodzenia było „gafą”, ale później potwierdził, że wcale tak nie było, przyznając, iż aby „uniknąć kontrowersji” Boże Narodzenie nie pojawi się również w kolejnych wydaniach kalendarza.
W Holandii, 24 grudnia, policja aresztowała 12 Somalijczyków w Rotterdamie pod zarzutem przygotowywania ataku terrorystycznego w czasie Świąt.
Także w Holandii, Radio Netherlands, 22 grudnia, podało do wiadomości, że muzułmańska fundamentalistyczna grupa o nazwie Sharia4Holland zaczęła otwarcie działać na terenie kraju. Ugrupowanie zachęca muzułmanów do walki o ustanowienie holenderskiego państwa islamskiego i tego, żeby „flaga szariatu powiewała nad holenderskim Pałacem Królewskim w Hadze.”
W Hiszpanii, władze Barcelony zadecydowały o tym, że Święta będą dobrym czasem na ogłoszenie planu budowy ogromnego meczetu, który pomieści tysiące muzułmanów. Nowa konstrukcja ma konkurować z olbrzymim Centrum Kultury Islamskiej w Madrycie, jednym z największych meczetów w Europie. Urzędnik w biurze burmistrza Barcelony powiedział, że celem jest „podniesienie widoczności muzułmanów w Hiszpanii”, jak również promowanie „wspólnych wartości pomiędzy islamem a Europą”.
W Szwecji, 11 grudnia, nieudany zamach terrorystyczny uwydatnił rosnący islamski ekstremizm w Skandynawii. W pierwszym w historii Szwecji zamachu samobójczym, 29-latek, urodzony w Iraku terapeuta sportowy, planował popełnić zbiorowe morderstwo tuż przed Bożym Narodzeniem. Nazywa się Taimour Abdulwahab l-Abdaly. Wysadził swój samochód i siebie na ruchliwej, pełnej sklepów ulicy. Wdowa po nim powiedziała, że jej mąż sprawiał wrażenie ”normalnego muzułmanina”.
Również w Szwecji, 24 grudnia, w mieście Agnesberg w pobliżu Gothenburga, chrześcijański kościół koptyjski musiał zostać zamknięty po otrzymaniu gróźb ze strony islamskich ekstremistów. Kościół pozostał zamknięty przez dwa tygodnie. Również w Niemczech Koptowie otrzymali groźby ataku ze strony radykalnych muzułmanów i poprosili o policyjną ochronę, jak podaje Bild.
Wracając do Hiszpanii, Noureddine Ziani, marokański imam urzędujący w Barcelonie, który ostatnimi czasy zorganizował trwającą tydzień konferencję zatytułowaną „Muzułmanie i europejskie wartości”, powiedział, iż absolutną koniecznością jest zaakceptowanie islamskich wartości jako europejskich. Dodał także, że od teraz Europejczycy, opisując zachodnią cywilizację, powinni zamiast terminu „judeo-chrześcijańska” używać określenia „islamo-chrześcijańska”.
Jeżeli święta Bożego Narodzenia w 2010 roku są jakimkolwiek drogowskazem, to Europa jest na jak najlepszej ścieżce zmierzającej w obranym kierunku.(pj)

Soeren Kern

Tłumaczenie: JK

Znow obrażeni - tym razem na papieża ...

Kairski uniwersytet Al-Azhar, czyli główny ośrodek teologiczny sunnickich muzułmanów, zamroził stosunki z Watykanem, bo "Benedykt XVI obraża islam". - Papież prosił o ochronę chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Trudno zrozumieć, dlaczego odebrano to negatywnie - odpowiada Watykan.
Al-Azhar reprezentuje umiarkowany nurt islamu i dotychczas angażował się w większość rozmów katolicko-muzułmańskich. Spór z Watykanem wybuchł po zamachu na egipskich Koptów w Aleksandrii, gdzie w Nowy Rok nad ranem zginęło 21 chrześcijan, a ponad 70 zostało rannych.
- To kolejny naglący sygnał dla rządów w tym regionie, by podjęły działania na rzecz ochrony mniejszości religijnych - powiedział po zamachu papież Benedykt XVI. Watykan wezwał też społeczność międzynarodową, by pamiętała o losie chrześcijan na Bliskim Wschodzie.
Te kilka słów Benedykta XVI wywołało - ku zaskoczeniu Kościoła - oburzenie w Egipcie. Odebrano je tam jako apel o zagraniczną ingerencję w wewnętrzne sprawy Egiptu oraz "próbę wmówienia światu", że terroryzm to wyraz muzułmańskiej agresji religijnej.
"Zawieszenie naszych stosunków z Watykanem zostało sprowokowane przez Benedykta XVI, który systematycznie powtarza, że muzułmanie prześladują niemuzułmanów na Bliskim Wchodzie" - ogłosił przedwczoraj uniwersytet Al-Azhar. Od lat broni on poglądu, że terroryzm m.in. Al-Kaidy (zdaniem Kairu to ta grupa mogła inspirować zamach na Koptów) nie może być wiązany z islamem, a muzułmańscy mieszkańcy Bliskiego Wschodu są podobnie jak wyznawcy innych religii narażeni na ataki ekstremistów.
Paradoksalnie, zarówno Watykan, jak i uczeni z Al-Azhar są przeciwni teoriom o nieuchronnym "starciu cywilizacji", czyli walce między światami islamu oraz chrześcijaństwa. Jednak egipskim interpretacjom - wydaje się niewinnych - apeli Benedykta XVI sprzyja pamięć o papieskim wykładzie z Ratyzbony w 2006 r., gdzie mało taktownie przywoływał średniowieczne cytaty o nieodłącznym związku między islamem i przemocą.
- Protesty przeciwko Benedyktowi XVI mają chyba jakieś źródło w wewnątrzegipskich grach politycznych - tłumaczy watykanista Marco Politi. Obrona przed krytyką Zachodu może być dla władz Egiptu propagandowym sposobem pokazania siły i determinacji w obronie interesów obywateli.
Apel Benedykta XVI do światowych przywódców w sprawie chrześcijan istotnie uderzył w czuły polityczny nerw, bo świeckie władze Egiptu nie tylko odwołały swego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej na długie konsultacje w Kairze, ale też przygotowały - zatwierdzony w ostatnią środę - apel szefów dyplomacji Ligi Państw Arabskich o niewykorzystywanie sprawy chrześcijan jako pretekstu do mieszania się obcych potęg w politykę krajów arabskich.
Władze Egiptu przekonują, że troszczą się o Koptów (stanowią ok. 10 proc. Egipcjan) jak o resztę obywateli, lecz organizacje zajmujące się prawami człowieka potwierdzają, że egipscy chrześcijanie bywają traktowani jak obywatele drugiej kategorii.
Owszem, w niektórych innych krajach islamu na Bliskim Wschodzie i w Azji bywa nieporównanie gorzej - z Iraku po obaleniu Saddama Husajna uciekło blisko milion chrześcijan, a kiedy Benedykt XVI wezwał niedawno do uchylenia - groźnej dla mniejszości religijnych - kary śmierci za bluźnierstwo w Pakistanie (za podobne apele zginął niedawno w zamachu gubernator Pendżabu Salman Taseer), odpowiedziały mu antypapieskie demonstracje radykałów Karaczi i Lahore.

więcej Tutaj

11 sty 2011

Niby cywilizowani tunezyjczycy ........

26-letni Tunezyjczyk stanie przed sądem za zgwałcenie młodej krakowianki, która na prośbę znajomych ugościła go w swoim mieszkaniu.
Mohamed El-M. na co dzień pracuje w jednym z krakowskich lokali gastronomicznych. Kobieta poznała go na urodzinach znajomego zorganizowanych w jednym z klubów. Po zakończeniu zabawy solenizant poprosił ją, by przenocowała Tunezyjczyka u siebie, gdyż jest już późno, a Mohamed El.-M. mieszka poza Krakowem i nie ma jak wrócić do domu. Kobieta wynajmowała wraz ze swoim partnerem mieszkanie i zgodziła się odstąpić pokój, tym bardziej, że jak zapewniał ją znajomy, cudzoziemiec ma żonę Polkę, która spodziewa się dziecka. Na miejscu okazało się, że współlokatora nie ma. Kobieta wskazała Mohamedowi El-M. pokój, w którym może przenocować i poszła do łazienki. Po chwili ku swemu osłupieniu zobaczyła w drzwiach rozebranego mężczyznę. Według zeznań kobiety napastnik chwycił ją za ręce i zaczął zdzierać z niej ubranie. Nie pomogły krzyki, prośby i płacz. Próbowała odpychać go, drapać. Bez skutku. Mężczyzna zaciągnął ją do pokoju, kilkakrotnie uderzył w twarz. Gdy usiłowała zadzwonić, wyrwał jej komórkę, grożąc, że uderzy mocniej. W końcu siłą zmusił do obcowania płciowego. Nad ranem, gdy wrócił jej współlokator opowiedziała mu co się stało. Ten nakazał Tunezyjczykowi opuszczenie mieszkania. Znajomi zawieźli kobietę do szpitala.
Oskarżony mężczyzna zaprzecza, by doszło do gwałtu. Twierdzi, że w ogóle nie dotarł do mieszkania kobiety, gdyż rozstali się po drodze. Ślady po zadrapaniach na swoim ciele tłumaczył, pobiciem przez nieznane mu osoby, obrażenia na twarzy u kobiety - tym, że w drodze z klubu chciała się nim całować, więc ją uderzył. Grozi mu kara nawet do 12 lat więzienia.

gazeta

4 sty 2011

Kraje europejskie mają prawo żądać od muzułmanów szacunku dla chrześcijan

Kraje europejskie mają prawo żądać od muzułmanów szacunku dla chrześcijan - uważa minister Radosław Sikorski. Polska dołączy do inicjatywy kilku ministrów spraw zagranicznych krajów UE, które zaapelują do szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton o ochronę chrześcijańskich mniejszości religijnych w krajach islamu.
- W najbliższym czasie ministrowie spraw zagranicznych kilku krajów UE wystąpią z listem do szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton. Ministrowie chcą, by unijna minister spraw zagranicznych zaangażowała się w sprawie obrony chrześcijańskich mniejszości religijnych w krajach muzułmańskich. Polska przyłączy się do tej inicjatywy.

- Jesteśmy w daleko zaawansowanych rozmowach z kilkoma krajami w UE, by wspólnie wysłać list do wysokiej przedstawiciel Ashton, w którym będzie prośba, by koordynowała ona bardziej energiczne kroki UE w obronie mniejszości religijnych w państwach Bliskiego Wschodu, przede wszystkim mniejszości chrześcijańskich - powiedział dziś rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki.

Sikorski: mamy prawo żądać od muzułmanów szacunku dla chrześcijan

Rzecznik zaznaczył, że polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski stwierdził w grudniu na posiedzeniu unijnych ministrów spraw zagranicznych, że tak jak państwa muzułmańskie proszą kraje europejskie o respektowanie praw mniejszości religijnych muzułmańskich, tak kraje europejskie mają równe prawo, a nawet obowiązek zwracać się do nich z żądaniami respektowania nie tylko praw, ale też bezpieczeństwa mniejszości chrześcijańskich w ich krajach. Bosacki dodał, że polski głos był pierwszym na radzie szefów MSZ UE w sprawie fali ataków na chrześcijan.

Kraje UE reagują na zamachy na chrześcijan



Wcześniej w kwestii obrony mniejszości religijnych wypowiadali się szefowie MSZ Włoch i Niemiec. Włoski minister spraw zagranicznych Franco Frattini zasugerował, że UE powinna podjąć działania sprawie przemocy i dyskryminacji chrześcijan na świecie.

Sondaż: Europejczycy boją się islamu. "Zagrożenie"

Według sondaży wielu Europejczyków obawia się islamu. Dla 40 proc. Francuzów i Niemców islam jest zagrożeniem - wynika z rezultatów sondażu, opublikowanych we wtorek przez francuski dziennik "Le Monde". 42 proc. Francuzów uważa muzułmanów "raczej za zagrożenie", 22 proc. - za "czynnik wzbogacający życie kulturowe", a 38 proc. - "ani za jedno, ani za drugie". Podobnie o muzułmanach myślą Niemcy: "raczej za zagrożenie" uważa ich 40 proc. respondentów, za "czynnik wzbogacający życie kulturowe" - 24 proc. 36 proc. Niemców nie widzi w wyznawcach islamu ani zagrożenia, ani czynnika wzbogacającego kulturę.

Europejczycy "masowo" uznają muzułmanów za zagrożenie

- Pomimo odmiennej historii kolonialnej, różnej imigracji i różnych sposobów integracji (mniejszości etnicznych i religijnych - red.) uderzające jest, że twierdzenie to (o zagrożeniu ze strony islamu - red.) jest masowe i stanowcze w obu tych państwach - skomentował Jerome Fourquet z instytutu badania opinii Ifop, który przeprowadził sondaż.
Francuzi i Niemcy uważają też, że wyznawcy islamu i osoby o muzułmańskich korzeniach nie są dobrze zintegrowani ze społeczeństwem. Sądzi tak aż 68 proc. Francuzów i 75 proc. Niemców. We Francji żyje około 5-6 milionów muzułmanów, w Niemczech, około 4 mln muzułmanów.

gazeta.pl 

1 sty 2011

Happy New Year ..... - dziś w Egipcie

W zamachu na kościół w Aleksandrii w Egipcie zginęło co najmniej 21 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Władze Egiptu ogłosiły, że są przesłanki, aby uznać, iż w zorganizowanie zamachu zaangażowane były osoby z zagranicy.
Ładunek wybuchowy umieszczony w samochodzie eksplodował około północy przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii, na północy Egiptu.
Zamach sprowokował setki chrześcijan do wyjścia na ulice, gdzie doszło do starć. Grupy chrześcijan i muzułmanów obrzucały się kamieniami, podpalano samochody. Policja musiała użyć gazu łzawiącego, aby uspokoić sytuację.
Według wstępnych ustaleń - podaje egipskie MSW - samochód, który eksplodował, zaparkowany był przed kościołem. Zakłada się, że należał do jednego z członków kongregacji, który często przychodził do świątyni. Żadne ugrupowanie nie przyznało się do zorganizowania zamachu.
Mer Aleksandrii przyznał, że nieznane osoby groziły wcześniej atakami na kościoły. Władze Egiptu ogłosiły, że są przesłanki, aby uznać, iż w zorganizowanie zamachu zaangażowane były osoby z zagranicy.
Wśród rannych jest ośmiu muzułmanów. Z informacji, jakich resort spraw wewnętrznych udzielił agencji Reutera, nie wynika jednak, czy wszystkie ofiary i ranni zostali zidentyfikowani.
Reuters przypomina o utrzymujących się w tym muzułmańskim kraju napięciach między chrześcijanami a muzułmanami.
Chrześcijanie stanowią około 10% liczącej 79 mln populacji Egiptu.

"Krew niewinnych płynie rzekami"

Watykan potępił zamach bombowy na koptyjski kościół w Aleksandrii. Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi nazwał atak "straszliwą przemocą".
- Jesteśmy wstrząśnięci tą nową straszliwą przemocą, do której doszło przy okazji ważnej uroczystości religijnej. Papież został o niej poinformowany, jest głęboko poruszony i zasmucony tymi wydarzeniami - oświadczył ks. Lombardi w wypowiedzi dla Radia Watykańskiego.
- Jak widać, plany nienawiści nie chcą dać wytchnienia w swej zabójczej walce przeciwko życiu osób i pokojowi. Krew niewinnych płynie rzekami. Konieczne jest zaangażowanie wszystkich, by skutecznie przeciwstawić się nienawiści - dodał.
- W tym dramatycznym momencie zapewniamy o naszej bliskości z ugodzoną wspólnotę koptyjską i wyrażamy nasze głębokie pragnienie pokoju oraz bezpieczeństwa dla całego narodu egipskiego - powiedział watykański rzecznik.

"Straszliwe przypomnienie o ucisku chrześcijan"

Słowa potępienia zamachu przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii napłynęły od zwierzchnika Kościoła anglikańskiego, arcybiskupa Canterbury Rowana Williamsa i od łacińskiego patriarchy Jerozolimy Fuada Twala.
- Atak przeciwko chrześcijanom w Aleksandrii jest kolejnym i strasznym przypomnieniem o ucisku społeczności chrześcijańskiej na Bliskim Wschodzie, przywołuje okrucieństwa ostatnich tygodni - ocenił arcybiskup Canterbury w komunikacie, zapewniając Koptów i inne grupy chrześcijan w Egipcie o głębokim smutku z powodu tego, co się stało, i o nieustającym wsparciu i modlitwie.
O odwagę do chrześcijan na Bliskim Wschodzie zaapelował w sobotę łaciński patriarcha Jerozolimy Fuad Twal. - Ta nowa masakra musi nas skłonić do refleksji nad naszym powołaniem chrześcijan w tym regionie, który nie może zrezygnować z krzyża - podkreślił.
- Jeśli Ty zsyłasz nam więcej krzyża, daj nam odwagę, by iść w Twe ślady - powiedział patriarcha, kierując słowa inwokacji do Chrystusa.