28 lut 2010

"Zadarłeś z Islamem, psie"

Jakub Rene Kosik ma 27 lat i jest didżejem. Jego utwór "Mekka" zainteresował muzułmańskich ekstremistów. Tak, że grozili mu śmiercią.
Pierwsza groźba pojawiła się w wigilijną noc 2009 roku, chwilę po północy. Producent muzyczny Jakub Rene Kosik odszedł od stołu i odpalił Facebook’a:

„Usuń kawałek albo zginiesz psie”. Z każdą minutą napływały kolejne pogróżki: „Zadarłeś z Islamem”, „Nigdy nie wybaczymy ci tego, co zrobiłeś naszej religii. Zabawiłeś się nami, teraz my będziemy się bawić tobą”, „Jesteśmy wszędzie. Zapomnij o międzynarodowej karierze”.
Do rana otrzymał ponad 300 wiadomości. W tym od 8-latka, najprawdopodobniej z Francji: „Jakub Rene Kosik – zginiesz psie”.
Fundamentalistom nie spodobał się utwór „Mekka”, który polski didżej umieścił na internetowej stronie sklepu muzycznego. A dokładniej - wstawka z modlitwą muzułmańskich imamów. Kilka lat wcześniej brytyjska grupa Faithless miała podobny problem z utworem „God Is a DJ”.
– Uśmiechnąłem się głupio i powiedziałem dziewczynie „chyba chcą mnie zabić za utwór”. W pierwszej chwili nie zareagowała – wspomina Jakub. – Później wpadła w histerię – dodaje.
Kosik spędzał wigilię u jej rodziców. – Dlaczego nie pomyślałeś o bliskich? – powtarzała w płaczu matka dziewczyny. – To terroryści. Mogą już po do nas jechać! – krzyczała.
„Lepiej wykasuj, inni kasowali”
– Miałem mieszane uczucia – opowiada Kosik. – Najpierw pomyślałem „jest fajnie, będzie promocja”. Później zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie skrzywdziłem tych ludzi. Ale mój utwór miał być hołdem dla ich kultury. Na końcu ogarnął mnie lęk – przyznaje didżej.
Z tego lęku nie przespał nocy. Do rana odpisywał na maile z pogróżkami. Każdemu z osobna: „Przepraszam, nie chciałem urazić Twoich uczuć religijnych”.
I czytał nowe listy od fundamentalistów z Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Turcji i krajów afrykańskich: „Tutaj jest link do filmu z tym psem. A tutaj link do myspace. Obejrzyjcie i zapamiętajcie dokładnie ten ryj” ; „Następnym razem zapytaj nas o zgodę”.
Didżej radiowy z jednego z państw afrykańskich (Kosik nie chce zdradzić jego personaliów, ani kraju z którego pochodzi) radził: „Lepiej wykasuj ten utwór. Didżeje, którym wcześniej grożono, zawsze się uginali”.
Kosik skasował utwór. Ataki ustały.

Blef?

– To była gruba afera. Wiele osób w środowisku producenckim podejrzewało Kubę, że to celowy chwyt marketingowy – mówi Marcin Żyski, znajomy Kosika i redaktor naczelny „DJ Magazine”.
– Czy naprawdę myślicie, że chciałoby mi się to wszystko fabrykować? – irytuje się Kosik i pokazuje dziesiątki screenów stron internetowych z groźbami.
– Minęły trzy tygodnie. Czy dzięki pogróżkom zyskałeś na popularności? Masz więcej zaproszeń na imprezy? – pytam.
– Nie odczuwam większego zainteresowania – odpowiada. – Mam tylko żal, że zostałem tak potraktowany przez fundamentalistów. I współczucie, że nie są w stanie spojrzeć na sprawę bardziej liberalnie – dodaje.

Zródło: tvn24

O życiu chrześcijan w Egipicie - wywiad z koptyjskim biskupem Anba Damianem

PKWP: Jego Ekscelencjo, kiedy dowiedział się ksiądz o napadzie?

Anba Damian: Świętowałem Boże Narodzenie w Berlinie razem z ambasadorem egipskim i innymi wysokimi dyplomatami. Panowała bardzo miła atmosfera, ale ledwie pożegnaliśmy naszych gości, zadzwonił mój telefon i dowiedziałem się, co się wydarzyło. Szczególnie poruszyło mnie to, że większość ofiar to była młodzież, która po Pasterce rozmawiała przed kościołem. Zastrzelony został także strażnik muzułmański, który uzbrojony był tylko w drewnianą pałkę. Nie można więc mówić o ochronie policyjnej, jaka zazwyczaj ma miejsce w tym regionie. W dziwny sposób we Mszy św. nie wziął udziału żaden przedstawiciel polityki lub życia publicznego, jak to zwykle bywa. Nasz miejscowy biskup był również proszony o wcześniejsze zakończenie Mszy, ponieważ sytuacja jest zbyt niepewna.

PKWP: Czy biskup otrzymywał przed atakiem pogróżki?

Anba Damian: Tak. Otrzymywał groźby morderstwa poprzez smsy i przekazał je policji. Niestety jednak nie było żadnej reakcji ze strony władz. Biskup liczył się już z takimi pogróżkami, ponieważ nie milczał i wskazywał na złą sytuację chrześcijan w swej diecezji.. Ale że nastąpi tak okrutnie zaplanowany i przeprowadzony atak, tego nikt się nie spodziewał.



PKWP: Co wiadomo jest o sprawcach?

Trzej przypuszczalni sprawcy, którzy strzelali do młodzieży zostali szybko ujęci. Jednak są oni tylko narzędziem innych, którzy siedzą na tylnym siedzeniu i wszystko planują. Ten atak nie był przypadkowy, lecz od dawna planowany. Są ludzie, którzy nienawidzą biskupa i chcieli do żywego dotknąć chrześcijan w diecezji. Jeśli chodzi o sprawców, to ze strony oficjalnej przyszła zwykła wypowiedź, która brzmi: „Ach, tu chodzi o psychicznie chorych". Odnośnie tego mogę tylko powiedzieć, że bajki nie ustają, gdyż ciągle słyszymy tę samą historię. Mamy już dość i nie wytrzymujemy tego. Koptowie nie uczynili niczego złego i nikogo nie zranili. Mamy tylko „bezczelne" żądanie, że chcemy żyć jak równoprawni obywatele. Ale to jest tylko marzenie, do którego nam jeszcze daleko.

Żąda ksiądz biskup więc właściwie tylko wolności religijnej - czy tej wolności religijnej dla chrześcijan w Egipcie nie ma?

Anba Damian: W chwili obecnej w Egipcie jest wręcz sprawą kryminalną, jeśli chce się modlić w mieszkaniu prywatnym. Kto jako chrześcijanin chce kupić mieszkanie lub dom musi podpisać, że nigdy nie wykorzysta tej nieruchomości jako pomieszczenia modlitewnego. Do tego doszliśmy w Egipcie! Nie otrzymujemy zezwoleń na budowę lub rozbudowę kościołów. A jeśli ktoś wpadłby na pomysł zrobienia ze swego domu kościoła, musi się liczyć z tym, że zostanie podpalony. Ponieważ nie ma nikogo, kto wziąłby nas w obronę.

PKWP: Wróćmy jeszcze raz konkretnie do tego ataku - w Europie można było przeczytać, że chodziło o akt zemsty za zgwałcenie muzułmańskiej dziewczyny przez chrześcijanina. Co ksiądz biskup sądzi o tym wyjaśnieniu?

Anba Damian: Tę bajkę oczywiście też już słyszeliśmy. To absolutne kłamstwo, to oszczerstwo. Ponieważ bądźmy szczerzy: gdyby to był fakt, to gwałciciel zostałby już dawno zamordowany wraz z całą swą rodziną, a jego dom spalony. W Egipcie mamy kulturę kłamstwa. Muszę to wyraźnie powiedzieć. Ponieważ prawie codziennie zdarza się, że uprowadzane są chrześcijańskie dziewczęta, że pobierane są od nich organy, że są gwałcone i wysyłane do prostytucji. O tym nikt nie mówi! Prawda wygląda mianowicie tak, że w tym regionie od długiego już czasu była przemoc w stosunku do chrześcijan i że biskup domagał się wyjaśnień, śledztwa w sprawie gwałtów, a władze żądały, by zrezygnował i nie drążył tych spraw. Biskup domagał się też zadośćuczynienia za straty dla ludzi, którzy stracili swoje domy i sklepy. Odmawiał ignorowania wydarzeń i uśmiechania się przed kamerami. Powiedziano mu więc: „Pokażemy ci, jak wygląda islam, jeśli nie będziesz robił tego, czego chcemy!" Taka jest sytuacja w Egipcie: nikt nie jest powstrzymywany od zabijania chrześcijan, ale my musimy przy tym się uśmiechać i pokazywać, jacy jesteśmy pokojowi. Musimy rezygnować z naszych praw. Dokładnie temu sprzeciwiał się biskup. Z tego powodu stał się osobiście celem tego ataku. On miał być zabity. Gdyby Bóg i jego aniołowie stróżowie nie wzięli go pod opiekę, byłby już dawno zamordowany.

PKWP: Czy przemoc wychodzi tylko od jakiejś mniejszości, czy w międzyczasie rozwinęły się silne radykalne siły w islamie?

Anba Damian: Po atakach otrzymałem pisma kondolencyjne od wielu światowych instytucji a także od ambasady egipskiej. Ale żaden szejk, żaden przywódca religijny islamu nie zdystansował się od tego czynu. Również z Egiptu nie słyszę słów współczucia - przywódcy islamscy milczą odnośnie czynu, na ile mogę to ocenić z daleka. Jest to jednak tylko moje wrażenie tu w Niemczech i to, czego dowiaduję się od krewnych chrześcijan z Nag Hammadi.

PKWP: Czy ma ksiądz biskup jakieś wyjaśnienie tego, dlaczego chrześcijanie w Egipcie są tak bardzo uciskani? Czy ma to także przyczyny polityczne?

Anba Damian: Nie tak dalece, jeśli mogę to ocenić. Chodzi tylko i wyłącznie o religię. Nie jesteśmy prześladowani politycznie. Jesteśmy prześladowani religijnie, chociaż nie możemy zrozumieć, dlaczego. Jestem Egipcjaninem nie tylko dlatego, ponieważ się w tym kraju urodziłem, lecz także z przekonania. My, chrześcijanie robimy także wiele dla muzułmanów. Tu w Niemczech mój klasztor jest przystanią dla ubiegających się o azyl wszystkich narodowości, a większość z nich jest muzułmanami. Nie opowiadamy orientalnych bajek, my pomagamy naszym bliźnim. Dzielimy nasz chleb z muzułmanami, którzy są uciskani. I nie czynimy tego i nie traktujemy tego jako „prac społecznych", ale dlatego, że jest to żądanie naszego Pana. Jeśli pomagamy, to pomagamy wszystkim. Obojętnie czy chrześcijanom czy muzułmanom.

PKWP: Skąd wobec tego nienawiść niektórych muzułmanów do chrześcijan?

To zależy od nauczycieli w meczetach. Egipcjanie są z natury pokojowym narodem. Ale ludzie uczą się słuchając. I jeśli kazanie piątkowe w meczecie płonie nienawiścią, to ci właściwie pokojowi i prości ludzie ruszają na nas. Chodzi więc o nauki, które głoszone są przez imamów. Byłem raz, na przykład, u muzułmańskiego przyjaciela w Egipcie i posłuchałem sobie w jego meczecie piątkowego kazania. Byłem przerażony! To nie było kazanie, lecz wypowiedzenie wojny! Pytam się, co to znaczy! Powinniśmy iść do meczetu, aby się modlić i musimy go opuścić z pokojem w sercu.

PKWP: Co mówi się w meczetach o chrześcijanach?

Anba Damian: Jest to całkowicie różne i zależy od kaznodziei, od imama. Większość z nich jest rozsądna i uczy ludzi modlitwy, postu i cnót. Inni jednak zieją nienawiścią. A słuchacze najczęściej nie potrafią tego racjonalnie uporządkować. Niektórzy są analfabetami i łatwo ulegają wpływom. Ci ludzie często nie uczęszczali do żadnej szkoły i wierzą tylko temu, co im zostaje przekazane ustnie. I jak tylko ci prości ludzie usłyszą kazania pełne nienawiści, to odpowiednio reagują. Współczuję tym ludziom. Modlę się za tych wszystkich, którzy plamią swe ręce krwią. Egipcjanie są z natury pokojowym, gościnnym ludem o ciepłym sercu. Jest dla mnie zagadką, dlaczego chce się zniszczyć stosunki między chrześcijanami i muzułmanami. Ja osobiście mam wielu dobrych muzułmańskich przyjaciół. Już jako małe dzieci w szkole podstawowej razem żyliśmy, bawiliśmy się i jedli. Nie czuliśmy tej nienawiści. Ta religijna halucynacja, która obecnie przesłania nasz kraj, jest zupełnie nienormalna.

PKWP: Powiedziałby więc ksiądz, że nienawiść do chrześcijan w Egipcie wzrosła w ciągu minionych dziesięcioleci?

Anba Damian: Tego nie da się już nie zauważyć. Ludzie wyśmialiby mnie, gdybym twierdził co innego. Czas, w którym mogliśmy fakty owijać w bawełnę, dawno minął. Świat stał się jak jedna wioska i przez media ludzie dowiadują się o naszej rzeczywistości - która niestety stała się śmiertelnie poważna.

PKWP: Co czyni rząd w Egipcie przeciwko muzułmańskim ekstremistom?

Anba Damian: Normalnie rząd w Egipcie ma trzy ważne cele, których nauczyliśmy się już w dzieciństwie: zwalczanie ubóstwa, chorób i ignorancji. Religia nigdy nie była zadaniem rządu. To oznaczało: każdy może wyznawać swoją religię, o ile nie zagraża to jedności narodu. Do tej pory dobrze nam to szło. Ale w jakiś sposób doszło w międzyczasie do tego, że dwie monoteistyczne religie ustawia się w konfrontacji do siebie i kieruje przeciwko sobie.

PKWP: Co musiałoby się zmienić w Egipcie, żeby powstrzymać tę tendencję?

Anba Damian: Potrzebujemy prawa, dzięki któremu wszyscy ludzie w Egipcie będą równo traktowani. W chwili obecnej my, chrześcijanie mamy tylko łaskę prezydenta. Szariat jest źródłem egipskiego prawodawstwa, a to znaczy, że jeśli muzułmanin uczyni coś złego chrześcijaninowi nie wolno go ukarać. W zasadzie oznacza to dla muzułmanów zielone światło dla przemocy przeciwko chrześcijanom. Gdyby koptowi przyszło do głowy iść na posterunek policji, aby zgłosić uprowadzenie córki, to musi uważać, aby sam nie trafił do więzienia. To jest nie do zniesienia! Jestem mocno przekonany, że sytuacja zmieniłaby się, gdyby wszyscy ludzie musieli być jednakowo traktowani przez prawo - niezależnie od swej religii. Wolność religijna jest łaską Boga, której nikomu nie wolno nam zabierać. Ludziom musi być wolno wybierać swą religię i zmieniać ja, bez karania za to lub nagradzania. Gdyby tak było, to sytuacja w Egipcie dramatycznie by się zmieniła. Problemem jest jednak to, że islam i polityka w Egipcie są nierozdzielne.

PKWP: Czy w obecnych warunkach widzi ksiądz biskup w ogóle jakąś przyszłość dla koptyjskich chrześcijan?

Anba Damian: Ze względu na naszą religię jesteśmy w Egipcie prześladowani. Tu nie musimy opowiadać żadnych kwiecistych orientalnych bajek - po prostu tak jest. Jesteśmy z tego powodu smutni, ponieważ Egipt jest naszą ojczyzną a w międzyczasie przyszedł dzień, w którym nie wolno nam nawet w naszej ojczyźnie żyć w pokoju. Jesteśmy Kościołem męczenników. Historia pokazała, że Kościół „rozkwita", gdy przelewana jest jego krew. Codziennie doświadczamy, że Kościół rośnie. Ludzie, którzy nas mordują i prześladują swymi czynami przyczyniają się do wzrostu Kościoła. Nie boimy się śmierci ciała. Jesteśmy dziećmi męczenników, a Kościół będzie istniał. Nie jesteśmy sami. Bóg jest z nami. Nikt na tej ziemi nas nie zastraszy.



PKWP: Co możemy uczynić w Europie dla koptyjskich chrześcijan?



Anba Damian: Modlić się z nami i za nas. Wspólnie troszczyć się o to, aby w Egipcie zachowane były prawa człowieka i ludzka godność. I może Pan informować o naszej sytuacji, a tym samym dbać o to, aby ludzie odpowiedzialni nie przymykali już oczu na fakty.

Źródło: PKWP Christianitas.pl

25 lut 2010

Jeszcze raz o budowanym w Warszawie meczecie

Dziwnym trafem w mediach pojawiły się w tych dniach informacje o tym przybytku. Cytuję w całosci artykul z dziejszej Gazety Stolecznej: Powstaje meczet ..

Przy rondzie Zesłańców Syberyjskich z ziemi wyszła już budowa meczetu. Powstaje głównie dzięki pieniądzom saudyjskiego sponsora. - Będziemy się tam modlić i tłumaczyć Polakom, że islam jest religią umiarkowaną - zapowiadaj muzułmański inwestor.
W sąsiedztwie centrum handlowego Blue City rosną nowe mury. Powstaje tu trzykondygnacyjny budynek Ośrodka Kultury Muzułmańskiej. Gotowa jest już część podziemna i wylane ściany parteru. Budynek zaprojektowała pracownia KAPS Architekci. Ma być gotowy jesienią. Nad 12-metrową bryłą meczetu górować będzie 18-metrowa wieża - nowoczesna wersja minaretu.

- Nie zamierzamy jednak nadawać z niego na okolicę głosu muezina wzywającego do modlitwy. Będzie słyszalny tylko w sali modlitw - zapewnia Samir Ismail, przewodniczący Ligi Muzułmańskiej w RP.

Saudyjski sponsor

Liga - jak czytamy na jej stronie internetowej - powstała w 2001 r. z inicjatywy polskich muzułmanów. Skupia jednak głównie przyjezdnych z krajów arabskich. Prowadzi działalność religijną i kulturalną w kilku miastach Polski. Uczestniczy w spotkaniach międzykulturowych z wyznawcami innych religii. Szczególną aktywność wykazuje we Wrocławiu. Inwestycję na Ochocie realizuje wspólnie z Muzułmańskim Stowarzyszeniem Kształtowania Kulturalnego.
W budynku znajdą się sala modlitwy, biblioteka z salą multimedialną, galeria sztuki.
- Zaplanowaliśmy także kawiarnię, restaurację i sklepik - mówi Ismail. Z pochodzenia jest Palestyńczykiem, do Polski przyjechał na studia medyczne w 1986 r. Mieszka w Warszawie, pracuje w szpitalu przy ul. Kopernika.
Pytany o koszt inwestycji Samir Ismail robi unik: - No, swoje kosztuje! - uśmiecha się. Dodaje, że w zbieranie pieniędzy zaangażował się cały korpus dyplomatyczny krajów islamskich na czele z jego dziekanem Nasserem Albreikiem, ambasadorem Arabii Saudyjskiej. - Głównym sponsorem jest prywatny dobroczyńca z Królestwa Arabii Saudyjskiej - ujawnia przewodniczący Ligi.

Islamska Warszawa

Szacuje, że w całej Polsce żyje 35-40 tys. muzułmanów (oficjalne statystyki mówią o 15-25 tys.).
- Najliczniejszym skupiskiem jest Warszawa. Mieszka tu 11-13 tys. naszych współwyznawców. To Polacy, ale też Arabowie, Tatarzy, Turcy i osoby pochodzące z krajów azjatyckich. Czasowo również przyjezdni: studenci, uchodźcy, biznesmeni oraz członkowie korpusu dyplomatycznego - wymienia.
Jak zapowiada, budowany ośrodek będzie nie tylko miejscem modlitwy, ale też prezentacji islamu i jego kultury społeczeństwu polskiemu.
Deklaruje, że Liga Muzułmańska chce przedstawiać właściwy obraz islamu jako religii umiarkowanej. - Pamiętając przy tym oczywiście o ramach wyznaczanych przez Koran i Sunnę. Ośrodek będzie służyć różnym środowiskom społeczeństwa muzułmańskiego, zaczynając od działalności oświatowo-kulturalnej, poprzez charytatywną, wystawową, organizowanie zajęć dla dzieci oraz kobiet, po kontakt z mediami. Ma budować mosty współpracy między światem arabsko-muzułmańskim a Polską - tłumaczy.

Drugi meczet w mieście

W Warszawie istnieje już jeden meczet. Jest skromny i od dawna za ciasny. Znajduje się w Wilanowie w zaadaptowanym niedużym domu przy ul. Wiertniczej. Należy do Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej, która prowadzi również Centrum Kultury Islamskiej.

- Z nowym meczetem nie mamy nic wspólnego. Buduje go zupełnie inna organizacja - zaznacza tutejszy imam Nezar Charif.

Gmina z Wiertniczej jest członkiem istniejącego od 1925 r. Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP. Przewodniczący związku - mufti Polski Tomasz Miśkiewicz - o inwestycji Ligi Muzułmańskiej wypowiada się z rezerwą: - Sami chcemy zbudować w Warszawie meczet i to również na Ochocie. Już przed wojną mieliśmy tu działkę pod tę inwestycję. Był gotowy projekt.

Zaprojektowany w latach 30. przez Stanisława Kolendo i Tadeusza Miazka meczet z czterema 20-metrowymi minaretami miał stanąć na tyłach gmachu Ministerstwa Środowiska przy Wawelskiej. Do inwestycji nie doszło, bo zabrakło funduszy. Teraz Muzułmański Związek Religijny walczy o odzyskanie zabranej po wojnie działki lub przyznanie zastępczej. - Miasto Warszawa i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odmówiły nam zwrotu naszej własności, więc się odwołujemy. Mamy 5 tys. członków, ale to licząca około 180 osób Liga Muzułmańska dostała szybko zgodę na budowę meczetu - żali się Miśkiewicz.
Nowoczesny kształt wznoszonego budynku i jego lokalizację koło centrum handlowego ocenia jako niewłaściwe. - Obiekt sakralny wymaga powagi - podkreśla mufti Polski.

Tymczasem Samir Ismail przekonuje, że między nowym ośrodkiem a gminą przy Wiertniczej nie będzie konkurencji: - Ich oferty na pewno się uzupełnią.

24 lut 2010

Interesy Europejczyków w Libii

Szwajcarski biznesmen od półtora roku nie mógł wyjechać z Libii, a teraz spędzi jeszcze cztery miesiące w tamtejszym więzieniu. Wszystko przez to, że libijski dyktator wypowiedział Szwajcarii wojnę.
Po Maksa Göldiego, menedżera koncernu ABB, który od miesięcy mieszkał w szwajcarskiej ambasadzie w Trypolisie, libijska policja wysłała wczoraj rano setkę funkcjonariuszy. Ambasadę otoczono, a władze dały dyplomatom ultimatum: albo Göldi wyjdzie i odda się w ręce Libijczyków, albo policjanci będą szturmować budynek.

- Żadna ambasada nie jest bezpieczną przystanią - groził szef libijskiego MSZ Moussa Koussa. Szwajcarzy zaalarmowali sąsiednie ambasady krajów unijnych i zaczęły się żmudne mediacje z Libijczykami. Ci nie odpuścili, a wojna nerwów zakończyła się koło południa, gdy Göldi wyszedł z ambasady.
Policjanci skuli go, wsadzili do cywilnego samochodu i zawieźli do owianego złą sławą więzienia Ain Zara, gdzie ma odsiedzieć czteromiesięczny wyrok za nielegalny pobyt w Libii i nielegalne prowadzenie interesów.

Göldi pewnie bez problemu rozkręcałby libijski oddział ABB, gdyby nie incydent, do którego doszło w lipcu 2008 r. w jednym z hoteli w Genewie. Do apartamentu syna dyktatora Hannibala Kaddafiego i jego ciężarnej żony wdarł się oddział szwajcarskich antyterrorystów. Zaalarmowali ich pracownicy hotelu, których przeraziły dobiegające zza ściany wrzaski. Okazało się, że to państwo Kaddafi niemiłosiernie tłuką służbę. Pani Kaddafi tak biła służącą żelazkiem, że aż pękło. Policjanci na widok zakrwawionych ludzi rzucili młodego Kaddafiego na ziemię i zakuli w kajdanki. Po chwili na ziemi znaleźli się ochroniarze. Libijczyków przewieziono do aresztu, gdzie usłyszeli zarzuty pobicia i stosowania gróźb karalnych.

Dwa dni później po ostrych protestach dyplomatów Kaddafiego wypuszczono ich z aresztu za kaucją 130 tys. euro.
- Gdybym miał bombę atomową, starłbym Szwajcarię z powierzchni ziemi - oświadczył wówczas Hannibal. Wcielaniem jego słów w czyn zajął się ojciec Muammar.
Najpierw wstrzymał Szwajcarom dostawy ropy, a następnie zakazał ich samolotom lądować na libijskich lotniskach, a statkom wpływać do libijskich portów. Zamknięto libijską ambasadę w Szwajcarii i przestano wydawać Szwajcarom wizy. Dyplomaci Kaddafiego złożyli wniosek w ONZ o likwidację Szwajcarii i podzielenie jej terytorium między Niemcy, Włochy i Francję. Libia wycofała też ze szwajcarskich banków miliony dolarów i wygnała z kraju szwajcarskie firmy. A Göldi oraz inny biznesmen Rachid Hamdani trafili do więzienia pod zarzutem "drastycznego złamania przepisów wizowych".
Szwajcarzy próbowali negocjować ich zwolnienie. Jeszcze w 2008 r. do Trypolisu poleciał na rozmowy z Kaddafim prezydent Hans-Rudolf Merz, ale dyktator nie znalazł czasu, by się z nim spotkać.
Szwajcarów w końcu zwolniono z aresztu, ale nie pozwolono wyjechać z Libii. Mieszkali więc w ambasadzie. Co gorsza, libijska bezpieka co najmniej raz wywabiła ich z budynku i na kilka dni wywiozła w "nieznane miejsce". W grudniu zeszłego roku sąd wymierzył obydwu 16-miesięczne wyroki. Dwa tygodnie temu sąd apelacyjny uniewinnił Hamdaniego, ale Göldiemu tylko skrócił wyrok do czterech miesięcy. Wczoraj Libijczycy otoczyli ambasadę, by wyegzekwować wyrok i kolejny raz upokorzyć znienawidzonych Helwetów.
W obronie Szwajcarów wystąpiła ostatnio Unia Europejska. Libia zareagowała od razu, unieważniając wizy wydane obywatelom krajów strefy Schengen.

Gazeta Wyborcza

22 lut 2010

Inteligencja turecka próbuje zatrzymać powrót do czasów ciemnoty islamskiej?

Turecka policja zatrzymała około 50 dowódców wojskowych pod zarzutem planowania zamachów bombowych na meczety, co miałoby spowodować chaos i stać się impulsem do wojskowego zamachu stanu i obalenia rządu.
Agencja Associated Press pisze, że wydarzenia eksponują walkę między świeckim establishmentem a rządem, który ma islamską orientację. Wielu zastanawia się - dodaje AP - czy wojsko, uważane dotąd za filar świeckiego państwa, przestało już odgrywać decydującą rolę.
AP przypomina, że od 1960 roku wojsko czterokrotnie obalało w Turcji rząd.Premier Recep Tayyip Erdogan odmówił skomentowania dzisiejszych zatrzymań, wskazując, że dokonano ich na polecenie prokuratorów.
Zatrzymanym zarzuca się podobno, że oprócz zamachów na meczety planowali także zestrzelenie tureckiego samolotu wojskowego z zamiarem sprowokowania konfliktu zbrojnego z Grecją i zdestabilizowania w ten sposób rządu Turcji.
Według AP, w sprawie domniemanych przygotowań do wojskowego zamachu stanu w Turcji postawiono już zarzuty ponad 400 osobom - wojskowym, naukowcom, dziennikarzom i politykom. Nikt nie został jeszcze skazany.

Onet.pl

21 lut 2010

Aresztowany głowny rekrutujący kobiety do zamachów samobójczych

Siły amerykańskie i irackie aresztowały mężczyznę podejrzanego o rekrutację wielu kobiet, które przeprowadziły samobójcze zamachy na szyickich pielgrzymów.
Źródło wojskowe w prowincji Dijala, na północ od Bagdadu, podało, że Mohammad Szaker Mahmud, żonaty 30-latek, został aresztowany w czwartek w wiosce oddalonej o kilka kilometrów od Bakuby. Region ten, w którym aktywni są rebelianci, jest w dalszym ciągu uznawany za bardzo niebezpieczny.
"Służby wywiadowcze sądzą, że siatka, którą kierował aresztowany, rekrutowała kobiety-kamikadze, z których część miała zaburzenia psychiczne" - napisano w komunikacie sił USA.
Według tego źródła siatka zajmowała się produkcją i rozprowadzaniem pasów wypełnionych materiałami wybuchowymi (pasy szahida). Ludzie ci stoją za zamachem przeprowadzonym 1 lutego przez samobójczynię na północnych przedmieściach Bagdadu. Zginęło wówczas ponad 40 szyickich pielgrzymów, a ponad 100, w tym kobiety i dzieci, zostało rannych.
W sierpniu 2009 roku 16-letnia dziewczyna została skazana przez sąd dla nieletnich w Dijali na 7,5 roku więzienia za przygotowywanie zamachu. Dziewczyna została aresztowana rok wcześniej. Miała na sobie ok. 20 kg ładunków wybuchowych, które zamierzała zdetonować na targowisku w Bakubie.

ZA: Onet.pl

Cieawy artykuł na temat muzułmańskich kobiet - bomb tutaj: Kobiety bomby

19 lut 2010

Nowy meczet w Warszawie?


Nikt tego nie nagłaśnia, nikt o tym nie mówi, polskie konwertytki też coś się nie chwalą na swoich blogach.
Tymczasem w Warszawie, w pobliżu stadionu Skry trwa budowa nowego, wielkiego meczetu z minaretami o wysokości 25 metrów i nagłośnieniem dla muezzina 102 dB.(zdjęcia z budowy tutaj: Warszawa, ul. Żwirowa). Jak widać na załączonym obrazku, będzie to okazała budowla. Ponoć twarzą tej inicjatywy jest szejk z Arabii Saudyjskiej, który sponsorował rozdzielenie polskich sióstr syjamskich. A jak powszechnie wiadomo - Arabia Saudyjska ze swoim wahabizmem wkracza wszem i wobec. Właścicielem nowo budowanego centrum jest Liga Muzułmańska - czyli związek zrzeszający przede wszystkim emigrantów z krajów arabskich, no i neofitów polskich, od której to odcina się Muzułmański Związek Religijny zrzeszający polskich Tatarów, znanych z wieloletniego zintegrowania z naszym krajem.
Liga Muzułmańska zaś powiązana jest z FIOE (Federation Of Islamic Organisations in Europe), organizacji powiązanej z Bractwem Muzułmańskim *. Hamas, jest palestyńską filią Bractwa; inny przykład to dr. Zawahiri, który swoją „karierę” zaczynał właśnie w Bractwie.

* Bracia Muzułmanie (Al-Ichwan al-muslimun; Stowarzyszenie Braci Muzułmanów, Bractwo Muzułmańskie, Dżama'at al-Ichwan al-muslimun) - islamska organizacja religijna i społeczno-polityczna, założona w 1928 roku w Egipcie przez Hassana al-Bannę. Jej powstanie było reakcją na rozpad Imperium Ottomańskiego i jego podział na mniejsze organizmy państwowe.
Motto Braci Muzułmańskich brzmi: Allah jest naszym celem. Prorok naszym przywódcą. Koran naszym prawem. Dżihad naszą ścieżką. Śmierć na ścieżce Boga jest naszą jedyną nadzieją.Od początku swego istnienia Bracia sprzeciwiają się świeckim tendencjom w krajach muzułmańskich, odrzucają wpływy zachodnie oraz żądają powrotu do zasad Koranu i szariatu.
Bractwo, powstałe w Egipcie, szybko znalazło podatny grunt w innych krajach muzułmańskich, m.in. w Syrii, Transjordanii (późniejszej Jordanii), Palestynie, Arabii Saudyjskiej. Obecnie ma swoje filie w 70 krajach świata. Ich status jest różny od oficjalnych partii politycznych, mających swoich przedstawicieli w parlamencie, przez grupy społeczno-religijne aż po podziemne, nielegalne bojówki terrorystyczne.

17 lut 2010

Bruksela - niebezpieczne rejony

Radiowóz zatrzymuje się na ulicy Liverpoolstraat w Brukseli, słynącej z nielegalnego obrotu samochodami. Kradzionym wozom błyskawicznie zmienia się tam tablice rejestracyjne, w przeciągu kilku godzin mogą też zostać rozkręcone na części. Policjanci nie szukają tu jednak nielegalnych imigrantów z Afryki. To zbyt niebezpieczne.
„To nowy Bejrut”, mówi Frederic Erens z partii Vlaams Belang. Wskazuje na warsztaty: „Żaden poborca podatkowy nigdy tu nie zawita. Ostatni był tu dwadzieścia lat temu i od tamtej pory nikt go już nie widział”.(..)
Przechadzamy się starą, zachodnią częścią Brukseli. Od tygodnia trwa tu wojna, kiedy to policjanci zastrzelili nielegalnego imigranta, który uciekał po napadzie na supermarket Lidl. Wcześniej złupił kantor. Policjant trafiony został trzema kulami w nogę. Strzelano do nich z kałasznikowów - pociski 7.62 mm z łatwością przebijają słabo opancerzone policyjne wozy. Były zastępca sił policyjnych przewidział tę sytuację: „Zeszłego roku z Czeczenii trafiły tu cztery tysiące kałasznikowów. Można je kupić od 200 euro za sztukę, a wypożyczyć nawet za 50 euro na dzień”. Doszło do tego za sprawą przecieku w siłach policyjnych, jednak minister sprawiedliwości Stefaan De Clecrq nie udziela żadnych komentarzy w tej sprawie z powodu toczącego się postępowania wyjaśniającego.

Terenem handlu bronią jest między innymi Kuregem, część dzielnicy Anderlecht. Tanie i sypiące się budynki w biednym dystrykcie nieopodal centrum miasta jak magnes przyciągają spragnionych zarobku nielegalnych przybyszów. Napady uliczne są tu na porządku dziennym. Przestępcy nagminnie niszczą latarnie, by móc zaszyć się w ciemności. Światła uliczne nie działają na wąskich uliczkach. Wyłączyły je władze miasta, ponieważ jeśli samochód zatrzyma się tu na światłach, to wybijane są w nim szyby, a pasażerowie zostają obrabowani.

Według Erensa w quartiers chaus („gorących dzielnicach”) zamieszki zaczynają się częstokroć w piątek po południu, kiedy to młodzież zostaje zagrzana do walki w meczetach. Jest ich kilkadziesiąt, wiele z nich działa nielegalnie. Trzymając się terminologii wojennej: ryzyko strat po obu stronach jest ogromne, ponieważ nie są to zawodowi kryminaliści, lecz młodzi ludzie, którzy strzelają odruchowo, pod wpływem emocji. Nawet partie lewicowe, Zieloni czy flamandzcy socjaliści, opowiadają się tu za polityką „zera tolerancji”. Erensowi trudno ukryć grymas uśmiechu: „Mówiliśmy o tym już dwadzieścia lat temu. W międzyczasie Bruksela nie stała się wielokulturowa, lecz „pluro-kulturowa” – to znaczy my albo oni. Rasizm obcokrajowców skierowany przeciwko Europejczykom. Śmieją się naszemu prawu w twarz”. (...)
W listopadzie pobliski posterunek został ostrzelany i spalony. Nadal jest zamknięty. Wieczorami policja może patrolować niektóre ulice tylko w dwa radiowozy. „Przestępcy walczą utworzenie o terytorium, gdzie mogliby handlować narkotykami, kradzionymi autami i dziś również bronią”. I tę walkę wygrywają.

Jak donosi magazyn Flanders Today, cztery związki policyjne z sześciu brukselskich okręgów zapowiedziały na 15 lutego rozpoczęcie strajku, w proteście przeciwko braku reakcji władz miasta i polityków na zagrożenie “skrajną przemocą”. Policjanci, coraz częściej atakowani z użyciem broni palnej, domagają się zaprzestania „czczej gadaniny i pustych obietnic” i zapewnienia im realnego wsparcia w walce z przestępczością w obszarach zamieszkałych przez imigrantów.

Całość artykułu:Euroislam.pl

14 lut 2010

Egipscy Beduini - pełnoprawni obywatele Egiptu?

Abu Daoud (pseudonim) nie nazywa się Egipcjaninem. Wiele plemion beduińskich żyjących w górzystym rejonie północnego Synaju, gdzie Egipt dzieli granicę z Izraelem i Strefą Gazy żyje w niezgodzie z rządem Kairu. "Rząd nie uznaje nas za Egipcjan" - mówi Acu, zajmujący się przemytem przez ostatnie pół wieku. "Synaj nie był nigdy egipski. Synaj zawsze należał do plemion."
Beduini to starodawni nomadowie, którzy emigrowali do Egiptu z Półwyspu Arabskiego wieki temu. Projekty rozwoju i inwestycje w turystykę wzdłuż południowego wybrzeża Synaju, marginalizacja Beduinów odbywały się bez względu na ich prawo do życia. Od ponad dwu lat, odkąd rozpoczęła się blokada Gazy, ludność plemienna zajmowała się przemytem różnych dóbr, również broni. Boom przemytu jednak wkrótce skończy się - po wybudowaniu przez Egipt muru wzdłuż granicy, który to ma uniemożliwić używanie sieci podziemnych tuneli.
Egipskie władze twierdzą, że przemyt jest nielegalny, i ułatwia destabilizację i terroryzm w Gazie. Hosni Mubarak powiedział przed kamerami: "Rozpoczęliśmy budowę tego muru wzdłuż naszej granicy po to, by chronić nasz naród przed akcjami terrorystów, takimi, jakie zdarzyły się w Tabie, Sharm-el-Sheikh, Dahab czy Kairze."
Rząd egipski może kontrolować swoje miasta żelazną pięścią, ale Synaj jest szczególny.
"Dziś wieczorem kibicujemy Algierii" - mówi przemytnik w imieniu tuzina Beduinów oglądających mecz African Cup of Nations. Jeśli zdarzy się kiedyś wojna pomiędzy Egiptem a Izraelem, znajdziemy się w armii walczącej przeciwko Egiptowi".
Synaj może okazać się iskrą zapalną. Ostatnie dwa lata to niepokoje związane z powstawaniem stałych punktów kontrolnych, które tworzą atmosferę okupacji. Prawicowcy twierdzą, że Beduini są systematycznie prześladowani i aresztowani jak popadnie. Tortury w więzieniach egipskich są "chlebem powszednim", niektórzy z nich opisali swoje przypadki ze służbami bezpieczeństwa, wykonali obdukcje żon i dzieci, których nietykalność została pogwałcona.
"Ludzie są zmęczeni tymi opresjami. Idziemy ulicą,jakby nigdy nic i jesteśmy przesłuchiwani i aresztowani. Trwa dyskryminacja w pełni - mówi Om Ahmed, którego dwóch synów jest w więzieniu, a dwóch ukrywa się. "Policja nie traktuje naszych synów tak, jak traktuje synów Egipcjan."
Aktualne napięcie to wynik cyklicznej, historycznej nieufności. Synajscy Beduini pozostają oskarżani, w podręcznikach szkolnych i w opinii publicznej, o kolaborację z Izraelem podczas wojny z Egiptem, wzniecając obustronny antagonizm. Ostatnio Beduinom przypisuje się serie zamachów bombowych, w wyniku których zginęło 130 osób w kurortach turystycznych na Synaju w latach 2004 - 2006. W wyniku tego aresztowano 3 000 Beduinów, ponad 1 000 przebywa ciągle w areszcie. Dyrektor Hisham Mubarak Law Center mówi, że ponad 1 000 z nich jest w więzieniach za przemyt i podobne przestępstwa. Rząd nie prowadzi żadnych statystyk o ilości aresztowanych Beduinów.
Mimo, że wielu z nich czuje kulturalny związek z arabami z Gazy, wielu również mówi z nostalgią o czasach okupacji izraelskiej na Synaju (1967 - 1982).
"Wolimy Izrael bardziej niż Egipt, ponieważ tam stosuje się prawo. Jeśli jesteś obywatelem Izraela, żyjesz lepiej niż w Egipcie, bez żadnego przemytu. Oni nie aresztują cię tylko dlatego, że siedzisz na ulicy. Izrael nigdy nie aresztuje twojej żony i ojca, jeśli ty jesteś podejrzany czy poszukiwany przez policję." - mówi inny, młody przemytnik.
Niektórzy przemytnicy, których sytuacja materialna jest dobra, zostają swego rodzaju Robin Hood'ami na pustyni, dostarczając jedzenie, koce, czasem przywożąc lekarza do chorych, zapomnianych biedaków (wielu żyje do tej pory bez wody, elektryczności w chatach, daleko od wiosek).


Na podstawie Sinai's Restive Bedouins

W głowie tkwi mi pytanie: czy gdyby ci egipscy Beduini nie byli prześladowani przez Egipcjan, a rząd znalazłby sposób na to, by mogli żyć, tak jak inni obywatele tego kraju - czy wtedy też zajmowaliby się przemytem broni i innych materiałów wspomagających hamasowskich terrorystów? Co byłoby silniejsze - wspomniane wyżej wspólne korzenie czy spokojne życie?

11 lut 2010

Inteligentne muzułmanki z Wielkiej Brytanii

Studentki, absolwentki wyższych uczelni nie uważają za stosowne, aby znać przynajmniej podstawy prawa kraju, w którym urodziły się i żyją.

Coraz więcej brytyjskich muzułmanów zawiera małżeństwa, które zgodnie z brytyjskim prawem są nieważne. W przypadku rozwodu nie przysługują im alimenty ani renty, bo formalnie nigdy nie byli małżeństwem.
Szahida Chan wyszła za swojego narzeczonego w domu rodzinnym w Birmingham. Po zawarciu nikah, czyli muzułmańskiego małżeństwa, para zamieszkała w Londynie. - Dopiero ponad rok później zdałam sobie sprawę, że zgodnie z prawem w ogóle nie jesteśmy małżeństwem - opowiada Szahida dziennikarzom z BBC. - I to zupełnie przez przypadek. Kiedy na uniwersytecie poproszono mnie o akt ślubu, uświadomiłam sobie, że nic takiego nie mam.

Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Poproszony o zarejestrowanie małżeństwa mąż naprędce wymyślił jakąś wymówkę, by je opóźnić, a kilka miesięcy później zmienił zamki we wspólnym mieszkaniu. Szahida z dnia na dzień wylądowała na ulicy. - Nie miałam dokąd pójść, nie miałam podstawy, by go oskarżyć. Nikogo nie obchodziło, że spłacałam kredyt za mieszkanie, które było na nazwisko męża - wylicza. Ostatecznie wróciła do Birmingham, do rodziców. - Jest tak, jakby moje małżeństwo w ogóle nie miało miejsca, nie mam żadnych dokumentów, żadnego śladu - podkreśla.
Prawnik rodzinna Aina Chan przyznaje, że trafia do niej coraz więcej kobiet w identycznej sytuacji jak Szahida. - To dotyczy młodych muzułmanów, ich rodzice pobrali się jeszcze w kraju pochodzenia, oni robią to tutaj. Pobierają się zgodnie z prawem muzułmańskim, tak jak rodzice, i często są święcie przekonani, że to wystarczy - tłumaczy.

Jednak czasami mężczyźni specjalnie unikają rejestracji małżeństwa. - Mogą wziąć sobie dowolną liczbę żon, bo po pierwsze - według prawa to w ogóle nie są żony, a po drugie - nie mają wobec nich żadnych zobowiązań po rozwodzie - tłumaczy Chan i przypomina, że w takim związku żadne z partnerów nie ma prawa do alimentów, renty czy wypłaty ubezpieczenia w przypadku rozwodu lub śmierci. Są też jednak pary, które świadomie odkładają ślub cywilny na później, a nikah uznają za świetny sposób na wypróbowanie swojego związku.

Szajsta Gohir, szefowa brytyjskiej Sieci Muzułmanek, uważa, że problem często wynika z niedoinformowania. - Brytyjskie prawo bez szemrania uznaje muzułmańskie małżeństwo zawarte przed przyjazdem do Wielkiej Brytanii, w kraju, gdzie jest ono legalne i nie ma obowiązku jego rejestracji - tłumaczy w BBC. - Ale już identyczny związek zawarty tutaj jest nielegalny, co wprowadza wielkie zamieszanie.

Nierejestrowane małżeństwa muzułmanów są także solą w oku szefa Muzułmańskiego Parlamentu Wielkiej Brytanii dr. Gajasaddina Siddikiego. - Moi koledzy i ja ciągle mamy do czynienia z ludźmi, którzy wszystko stracili, bo małżeństwo było bezprawne - opowiada. - W takiej sytuacji uzyskanie dla pokrzywdzonej strony jakiejkolwiek sprawiedliwości jest praktycznie niemożliwe.

Według Siddikiego, chociaż trudno jest określić liczbę takich związków, na pewno są to tysiące par i liczba ta stale rośnie w miarę jak w związek małżeński wstępuje coraz więcej młodych muzułmanów.

Źródło: Gazeta Wyborcza

10 lut 2010

Bat Ye'or - After Saturday (Israel), comes Sunday (Europe)

Bat Ye'or to pseudonim (tłumaczy się go: Córka Nilu) Gisele Littman,née Orebi. Urodziła się w Egipcie jako córka Włocha i Francuzki, aktualnie mieszka w Wielkiej Brytanii. Jako historyk specjalizuje się w historii nie-muzułmanów na Bliskim Wschodzie. Jest autorką ośmiu książek na te tematy (The Euro-Arab Axis (2005), Islam and Dhimmitude: Where Civilizations Collide (2001), The Decline of Eastern Christianity: From Jihad to Dhimmitude (1996), and The Dhimmi: Jews and Christians Under Islam (1985). Bat Ye'or prowadzi odczyty dla ONZ i kongresu Amerykanskiego.
To właśnie ona jest popularyzatorką nazwy Eurabia dla dzisiejszej Europy.
Poniżej fragmenty wywiadu opublikowanego na stronie GLOBAL POLITICIAN

"Dorastałam w Egipcie. Miałam tam przyjaciół wśród chrześcijan - katolików i koptów i oczywiście wśród muzułmanów. Armia niemiecka stanęła w bramach Aleksandrii, kiedy jeszcze byłam mała dziewczynką, uczęszczającą do szkoły francuskiej (będącej pod ochroną Bractwa Muzułmańskiego). Pamiętam jak moi rodzice w czasie II wojny światowej rozmawiali o tym, że żydzi są zabijani przez nazistów i deportowani do obozów koncentracyjnych. Żydzi mieszkający w Egipcie ukrywali się wtedy we wsiach egipskich. Armia brytyjska była obecna wszem i wobec w całym kraju. Potem, po zwycięstwie wojsk alianckich rozpoczęły się islamistyczno-nacjonalistyczne manifestacje. Żydzi poczuli się bardzo zagrożeni, wielu z nich opuściło Egipt w latach 1945 - 1948. Ale mandatariusze brytyjscy zakazali emigracji żydom na tereny dzisiejszego Izraela. Aresztowano ich na ulicach i w mieszkaniach. Stara społeczność żydowska, to byli przeważnie biedni ludzie. Kobiety były porywane, mężczyźni zabijani. Wielu zostało wygnanych, wielu opuszczało Egipt.
Nie mogliśmy słuchać radia izraelskiego - musieliśmy być ostrożni, byliśmy szpiegowani przez służącego. W 1956 moje obywatelstwo cofnięto, wielu żydów straciło pracę, zakazane było chodzenie w niektóre miejsca publiczne. Atmosfera w kraju była wybitnie anty-semicka, ale też anty-zachodnia i anty-chrześcijańska. Wszyscy czuli się zagrożeni, ponieważ w Egipcie oraz w każdym arabskim kraju wszem i wobec mówiło się: następna po sobocie jest niedziela, co oznacza: kiedy skończymy z żydami, weźmiemy się za chrześcijan.
W książce Eurabia analizuję szczegółowo politykę wprowadzaną w Europie, w dziewięciu krajach europejskich, które po wojnie Yom Kipur w 1973 roku przystały na plan Francji. Francji bardzo było żal tracić swoje kolonie, za wszelką cenę chciano utrzymać ciepłe stosunki z bylymi koloniami arabskimi. Przystali więc na plan stworzony przez Muftiego Jerozolimy Haj-Amin al-Husseini'ego (poplecznika Hitlera). Plan francuski - to utworzenie w Europie wspólnego bloku 9 państw stowarzyszonych z 22 krajami arabskimi. Układ ten miałby być silniejszy od USA. To był główny cel. Strach przed odcięciem od dopływu ropy naftowej po normalnych cenach przyspieszył decyzję o wejściu w ten układ 8 pozostałych państw europejskich.
Ale Liga Arabska postawiła swoje warunki:
1. Europa ma uznać Arafata za przedstawiciela tzw. Palestyńczyków i ma sponsorować OWP (która była od początku organizacją terrorystyczną)
2. Prowadzić politykę opozycji do USA.
Oczywiście przyjęto te warunki. Od tego momentu Europa zmieniła swoją politykę na anty-izraelską, co oznaczało ni mniej, ni więcej wspieranie wojny palestyńskiej, jihad'u anty-izraelskiego, jak również anty-chrześcijańskiego. Rozpoczęła się "palestynizacja Europy" - nowa wizja i interpretacja historii i wydarzeń bieżących na sposób palestyński, którego celem jest zlikwidowanie Izraela, zniszczenie chrześcijaństwa i kultury Zachodu. W ten sposób Europa rozpoczęła samozniszczenie. Zniszczenie w pierwszej kolejności chrześcijaństwa. Arabom dano instrumenty do atakowania chrześcijan w Libanie, niszczenia Izraela, stworzono kanały penetracji i islamizacji Europy.
Od 1967 roku rozpowszechniło się nazywanie arabów z Gazy Palestyńczykami. Taką nazwę dla arabów z Ziemi Swiętej wykreowali europejscy anty-semici, tacy jak np. Jacque Berque (islamolog i arabista).
W Europie lewicowcy, pro-socjaliści, komuniści podtrzymywali wizję państwa palestyńskiego, ponieważ chcieli być bardzo anty-amerykańscy i pro-arabscy.
Europejczycy (intelektualiści, klerycy kościołów reformowanych), którzy próbowali przeciwstawiać się takiej polityce, którzy nie chcieli uczestniczyć w sponsorowaniu "Palestyny" tracili pracę, byli bojkotowani, nie mogli nic publikować - obowiązywała ścisła cenzura w tym temacie.

Obecnie terroryzm istnieje wszem i wobec w Europie, zafundowano nam to od 1973 roku, odkąd Europa podpisała się pod palestyńskim terroryzmem, aby go poznać, zaakceptować, otrzymać w prezencie, aby w końcu go honorować. Europa straciła kontrolę nad swoim własnym bezpieczeństwem. Płacimy miliardy "palestyńczykom" bez jakiejkolwiek wiedzy co oni robią z tymi pieniędzmi..."

Więcej na temat autorki TU i TU i w wielu innych miejsach sieci.

Nauczyciel odszedł ze szkoły przez rasizm... 9-latków






Nicholas Kafouris był nauczycielem z 12-letnim stażem, uczył w podstawówce w Londynie, do której uczęszczają dzieci muzułmanów. I to z nimi miał najwięcej kłopotów. Historię opisuje "Daily Mail". Problem z tymi dzieciakami był taki, że nie dokazywały w tradycyjny sposób przezywając kolegów czy ciągnąc koleżanki za warkocze.

W relacji nauczyciela, który teraz walczy przed sądem o uznanie, że musiał odejść ze szkoły z powodu dyskryminacji rasowej, dzieciom zdarzało się wyrażać "zachwyt na śmiercią i zabijaniem ludzi z innych kultur i religii".

Jeden z chłopców mówił o zadźganiu innego dziecka. Powiedziałem mu, że to niebezpieczne słowa, bo niedawno jakiś prawnik został zadźgany przez nastolatków. Na to odpowiedział: Cieszę się że zginął. Czemu? - zapytałem. - Bo to był chrześcijanin i Anglik, a my jesteśmy muzułmanami.

Dodajmy tu jeszcze pochwały zamachowców z 11 września czy twierdzenia, że "chcemy zostać zamachowcami gdy dorośniemy" totalnie, jak twierdzi pan Kafouris, zignorowane przez dyrekcję szkoły i otrzymujemy szkołę godną cywilizacyjnych napięć współczesnego świata.

Spróbujmy jednak zrozumieć dyrekcję, która postanowiła nie interweniować. No bo co mieli zrobić? Wezwać rodziców do szkoły? Wtedy by dopiero mogło być wesoło.

A tak można sobie wmawiać, że zafascynowane terroryzmem dzieci niedługo z tego wyrosną. Może i prawda, ale kiedyś największą zbrodnią dziecięcą było wyrywanie nóg pająkom, a nie pragnienie wysadzenia samolotu pełnego tych obrzydliwych niewiernych.

Rafał Madajczak, znalezione na: PARDON.PL

9 lut 2010

Geert Wilders: Nie będzie uczciwego procesu

Amsterdamski sąd odrzucił większość świadków powołanych przez Geerta Wildera. Tylko Hans Jansen, Simon Admiraal i Wafa Sultan zostali dopuszczeni jaki świadkowie eksperci. Ich zeznania będą odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Czy dzieje się tak z obawy, by świat nie usłyszał ich krytyki pod adresem islamu?
Geert Wilders mówi wprost: „Ten sąd nie jest zainteresowany prawdą. Nie chce bym miał uczciwy proces.” Arbitralną decyzją sąd odrzucił prawie 90% świadków obrony. W typowej sprawie kryminalnej przesłuchuje się dziesiątki świadków, a sprawa Wildersa jest bądź co bądź sprawą bezprecedensową. Diana West amerykańska publicystka uważa, że wszystko to wydarza się w zgodzie z ustalonymi przez OIC (Organizację Konferencji Islamskiej) celami.

W konfrontacji z duńskim karykaturami i holenderskim filmem „Fitna”, wysyłamy klarowną wiadomość do Zachodu odnośnie czerwonych linii, które nie powinny być przekraczane. Kiedy przemawiamy, Zachodni oficjele i opinia publiczna są teraz świadomi specjalnego znaczenia tych kwestii - powiedział Sekretarz Generalny OIC profesor Ekmeleddin Ihsanoglu na 35 szczycie tej organizacji.

Znalezione na:EUROISLAM
JW na podst. International Free Press Society

Hamasowskie przedszkole

Jak zabijać Żydów i pójść do nieba:




Jakieś pytania?

5 lut 2010

16-latka w Turcji żywcem zakopana w imię obrony honoru rodziny ...

A zdarzyło się to w południowo-wschodniej Turcji, ponieważ dziewczyna zanadto przyjaźniła się z chłopcami.
Policja otrzymała anonimowy donos po 40 dniach od zgłoszenia przez rodzinę zaginięcia dziewczyny. W donosie napisano, ze "sąd rodzinny" zdecydował ją zabić i pochować pod kurnikiem. W rodzinie tej jest jeszcze ośmioro dzieci, które miały za zadanie mówić sąsiadom, ze ich siostra zaginęła. Dziewczyna natomiast dwa miesiące przed zaginięciem zgłaszała na policję, że jest bita przez swojego dziadka za to, ze rozmawia z chłopcami.
"Sąd rodzinny" składa się z najstarszych członków rodziny; zbrodnie honorowe - to zazwyczaj decyzje tych grup.
Korzystając z informacji zawartych w donosie, policja znalazła ciało dziewczyny i je zidentyfikowała. Ciało znajdowało się w ziemi na głębokości 2 metrów, pod kurnikiem w zagrodzie domu w Katha, miasteczku w południowo-wschodniej prowincji Adiyaman.
W tej głębokiej dziurze dziewczynę zakopano w pozycji siedzącej, ze związanymi rękoma. Sekcja zwłok wykazała, że płuca i żołądek zawierają znaczne ilości ziemi, co świadczy o tym, że zakopano ja żywą i w pełni świadomą. Autopsja wykazała również krew zastygłą w żyłach w której nie wykryto narkotyków czy trucizny, nie wykryto też obrażeń ciała.
Ojciec i dziadek dziewczyny, podejrzani o to okrutne i niewyobrażalne morderstwo, zostali aresztowani. W zeznaniach ojca pojawia się miedzy innymi stwierdzenie, że rodzina była bardzo niezadowolona z tego, iż córka miała kolegów wśród chłopców. Matkę też aresztowano, ale wkrótce zwolniono ją.

(Informacja podana wczoraj przez Anatolia news agency)

1 lut 2010

Z cyklu: czym się róznią te dwa obrazki



Absolwentki Uniwersytetu w Kairze - 1950 rok



Absolwentki Uniwersytetu w Kairze - 2004 rok

Dowód na upolitycznienie chusty muzułmanskiej.

Więcej zdjęćTUTAJ