24 paź 2010

Jezus, Mahomet i przemoc

W islamie nie ma zakazu zabijania, prawo rozstrzyga tylko, czy ktoś został pozbawiony życia zgodnie z nakazami religii, czy też wbrew nim.

1.

Wskaż mi, co nowego wniósł Mahomet; wtedy znajdziesz tylko to, co złe i nieludzkie, jak choćby to, że nakazał szerzyć mieczem wiarę, którą głosił" - te słowa bizantyjskiego cesarza Manuela II Paleologa z 1391 roku wywołały falę oburzenia w krajach muzułmańskich w roku 2006, gdy zacytował je w swym przemówieniu papież Benedykt XVI. Wielu publicystów islamskich, przypominając o krucjatach i inkwizycji, zauważało, że gwałt i agresja nieobce są również historii chrześcijaństwa.
W tym kontekście kluczowe wydaje się pytanie, czy muzułmanie i chrześcijanie, którzy posługują się przemocą, zwłaszcza narzucając swoją wiarę, postępują w zgodzie z własną religią czy też się jej sprzeciwiają. Najlepszym sprawdzianem może być porównanie biografii i nauczania założycieli i prawodawców obu religii: Jezusa i Mahometa.

Wypędzenie kupców ze świątyni
Ani w Nowym Testamencie, ani w źródłach pozabiblijnych nie ma ani jednego dowodu na to, by Chrystus aprobował przemoc lub posługiwał się nią. Wyjątek stanowi epizod opisany w Ewangelii św. Jana, gdy Jezus wypędził kupców ze świątyni. Nawet wówczas nie ma jednak wzmianki, by uderzył przy tym któregoś z handlarzy - rozpędzał bydło, wywracał stoły, rozrzucał monety, ale nie bił ludzi.
W relacjach ewangelistów wiele razy pojawiały się natomiast opisy scen, w których Chrystus zdecydowanie potępiał przemoc. Zabronił Jakubowi i Janowi ukarania mieszkańców samarytańskiego miasta, którzy ich nie przyjęli. W przypowieści o pszenicy i kąkolu sprzeciwił się zabijaniu niewiernych. W Kazaniu na Górze rozszerzył interpretację piątego przykazania, uznając za grzech nie tylko zabójstwo, lecz nawet gniew i nienawiść do drugiego człowieka.
Wyjątkowość przesłania Chrystusa polegała na głoszeniu przez niego miłości do nieprzyjaciół i przebaczaniu wrogom. Według niego to właśnie ma być znak rozpoznawczy chrześcijan. Jezus nie tylko tak nauczał, lecz także tak żył i tak umarł. Nauczanie Kościoła zawsze podkreślało, że oddał on życie za wszystkich ludzi, także za grzeszników i niewierzących. Chrześcijańskim nakazem stało się naśladowanie Jezusa, czyli upodabnianie się do Boga, który bezwarunkowo kocha wszystkich ludzi.
Niektórzy zarzucają Jezusowi, że nawoływał do przemocy, gdy mówił: "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz". Są to jednak zdania wyrwane z kontekstu. Gdy przeczyta się cały fragment Ewangelii św. Mateusza, z którego pochodzą te słowa, widać wyraźnie, że Chrystus mówi o podziałach, jakie nastąpią nawet wśród najbliższych na skutek opowiedzenia się za lub przeciwko niemu. Będą to podziały, które niczym miecz rozdzielą syna od ojca, córkę od matki, synową od teściowej. Przywołanie miecza ma służyć podkreśleniu ostrości owego wyboru.
Kościół, idąc śladem Chrystusa, nie zachęca do używania przemocy. Jednak w ściśle określonych warunkach uważa to za rzecz dopuszczalną, np. w stanie wyższej konieczności, takiej jak choćby udział w wojnie obronnej. Nawet w takiej sytuacji przemoc pozostaje jednak złem moralnym, a dopuszcza się ją tylko dlatego, że jej brak mógłby spowodować jeszcze większe zło. Warto wszakże dodać, że sam Jezus nie skorzystał z przysługującego mu prawa do obrony i dał się pojmać w Ogrójcu, a broniącego go z mieczem w ręku Piotra powstrzymał.

27 najazdów proroka
W islamie mamy do czynienia z zupełnie inną wizją Boga. Sura 3. Koranu mówi, że "Bóg nie kocha ludzi niesprawiedliwych". Księga ta jest zresztą pełna nawoływań i zachęt do stosowania przemocy wobec grzeszników i niewiernych. Chociaż muzułmanie przyjmują część objawienia judaistycznego i chrześcijańskiego, to jednak - jak zauważył Jan Paweł II w książce "Przekroczyć próg nadziei" - dokonują poważnej redukcji objawienia. Przykładem takiej redukcji jest chociażby brak w Koranie Dekalogu. W islamie nie ma zakazu zabijania, prawo rozstrzyga tylko, czy ktoś został pozbawiony życia zgodnie z nakazami religii, czy też wbrew nim.
Z przesłaniem świętej księgi muzułmanów znakomicie koresponduje zresztą życiorys Mahometa. Jego biograf At Tabari wylicza aż 27 wielkich najazdów zbrojnych dokonanych na rozkaz Proroka. Po raz pierwszy Mahomet przelał krew, gdy w styczniu 624 roku jego ludzie napadli na karawanę z Mekki i zabili jednego z kupców. Wywołało to wielkie wzburzenie wśród mieszkańców Medyny, gdzie mieszkał wówczas Mahomet, ponieważ działo się to w świętym miesiącu radżab, w którym dokonywanie zabójstw było zabronione. Prorok otrzymał jednak objawienie, zgodnie z którym mordowanie w świętym okresie może być usprawiedliwione powagą grzechów dokonanych przez niesprawiedliwych.
Wkrótce potem doszło do znacznej potyczki z mekkańczykami pod Badr. Ponieważ szala zwycięstwa przechylała się to na jedną, to na drugą stronę, Mahomet, by zmobilizować swoich ludzi, obiecał im, że każdy, kto zostanie zabity w tej bitwie, natychmiast trafi do raju. To zapewnienie sprawiło, że rzucili się oni do walki z nieposkromionym zapałem i pokonali nieprzyjaciół. Po bitwie Prorokowi przyprowadzono dwóch jeńców z pytaniem, co z nimi zrobić. Odpowiedź Mahometa znajduje się w 68. wersie sury 8. Koranu: "Nie jest odpowiednie dla Proroka, aby brał jeńców, dopóki on nie dokona całkowitego podboju ziemi". Mekkańczyków więc ścięto przed obliczem Proroka. Jeden z nich, Oqba bin Abi Mu'ait, prosił o litość i płacząc, pytał: "Co się stanie z moimi dziećmi?", na co Mahomet odrzekł krótko: "Ogień piekielny".
Po triumfalnym powrocie do Medyny z inspiracji Mahometa zabici zostali jego ideowi przeciwnicy: poetka Asma Bint Marwan i poeta Abu Afak. Prorok publicznie pochwalił ich zabójców, a zarazem swych towarzyszy: Umajra Ibn Adiego i Salima Ibn Umajra. Innego poetę, który podważał misję Mahometa, Kaba Ibn al Szarafa zwabiono podstępem w odludne miejsce, odcięto mu głowę i rzucono ją pod nogi Proroka. Będąc świadkiem zabójstwa, udzielił on mordercom swego błogosławieństwa. Zaaprobował też zastosowanie kłamstwo, którego użyli, by oszukać przeciwnika.
W kolejnym przypadku Mahomet zaaprobował nawet bluźnierstwo. Wysłał bowiem swego człowieka Adb Allaha Ibn Unajsa, aby wkradł się w łaski przywódcy wrogiego plemienia - Sufajna Ibn Chalida, a następnie go zabił. Tak też się stało. Zanim jednak wysłannik Proroka zdobył życzliwość wodza i wykonał zadanie, musiał udawać wroga Mahometa. W tym celu bluźnił przeciw największym świętościom religii islamskiej, ale Prorok rozgrzeszył go z tego, gdyż osiągnięcie celu usprawiedliwiało użyte środki.
Hadisy, czyli opowieści o życiu Mahometa, wspominają, że jego ofiary nie były przypadkowe, lecz starannie przez niego wybierane. Zazwyczaj byli to ludzie, którzy podważali jego posłannictwo, zwłaszcza zaś ci, którzy drwili z niego lub zadawali mu zbyt kłopotliwe pytania, np. stary mędrzec żydowski Abu Rafi.

Eksterminacja Żydów
Najbardziej krwawym epizodem w dziejach Mahometa wydaje się jednak masowy mord dokonany z jego rozkazu na Żydach z Medyny. Kiedy w 622 roku Mahomet zamieszkał w tym mieście po ucieczce z Mekki, mieszkały tam trzy żydowskie plemiona: Banu Kurajza, Banu an Nadir i Banu Kajnuka. Prorok zawarł z miejscowymi Żydami tzw. umowę medyńską, która była aktem przymierza między jego zwolennikami a plemionami izraelickimi. Dokument mówił o wzajemnej przyjaźni arabsko-żydowskiej i nakazywał obopólną pomoc. Kiedy Mahomet zawierał przymierze z Żydami, jego pozycja w Medynie była jeszcze słaba. Z czasem, gdy jego wpływy rosły coraz bardziej, zmieniał się jego stosunek do miejscowych wyznawców judaizmu, którym zaczął okazywać coraz większą wrogość.
 
2.

Sprzeczka na miejscowym targu, podczas której muzułmanin zabił Żyda, posłużyła Mahometowi jako pretekst do rozprawy z najsłabszym plemieniem mojżeszowym - Banu Kajnuka. Po dwóch tygodniach oblężenia ludzie Proroka zdobyli twierdzę Żydów, a Mahomet postanowił zgładzić wszystkich jej obrońców. Uratował ich zdecydowany sprzeciw jednego z medyńskich wodzów, sojusznika Mahometa - Abd Allaha. Miał on jeszcze zbyt silną pozycję, by przywódca muzułmanów mógł wchodzić z nim w otwarty konflikt. Żydom darowano więc życie, ale wygnano ich z miasta i odebrano cały majątek.
Po pokonaniu Banu Kajnuka Mahomet wystąpił przeciw kolejnemu plemieniu żydowskiemu, Banu an Nadir, któremu dał dziesięć dni na opuszczenie Medyny. Kiedy Żydzi nie posłuchali i zabarykadowali się w swej twierdzy, nakazał wyciąć wszystkie palmy w ich oazie. Czyn ten nosił znamiona wojny totalnej, ponieważ do tamtej pory kodeks wojenny mieszkańców Półwyspu Arabskiego zabraniał wycinania palm. W pustynnym krajobrazie były one dobrem wspólnym, które nie podlegało działaniom wojennym. Rozkaz ten wzburzył nawet wielu Arabów, ale wkrótce się uspokoili, ponieważ Mahomet otrzymał kolejne objawienie, w którym Allah potwierdził słuszność jego postępowania. Pozbawieni palm, a więc na dłuższą metę podstaw egzystencji w swej oazie, Żydzi z plemienia Banu an Nadir złożyli broń i zostali wypędzeni z miasta.
Najdłużej broniło się przed Mahometem w Medynie plemię Banu Kurajza. Zostało ono oblężone, a następnie zmuszone do kapitulacji. Prorok nie miał dla pokonanych litości. Doszło do eksterminacji Żydów. Wszystkich dorosłych mężczyzn spędzono na targ w centrum Medyny, gdzie ścięto im głowy, kobiety i dzieci sprzedano w niewolę, a majątki rozdzielono między muzułmanów.
Medyna stała się strefą wolną od Żydów, ale Mahomet bał się, że wygnańcy z Banu Kajnuka i Banu an Nadir, którzy schronili się w Chajbarze, zechcą dokonać zemsty za śmierć swych towarzyszy. Wysłał więc do nich poselstwo z zaproszeniem na rokowania pokojowe. Żydowski wódz Usajr Ibn Razim przyjął ofertę i razem z trzydziestoma mężczyznami wyruszył na negocjacje z Mahometem. Żydzi nie dotarli na miejsce, gdyż na rozkaz Proroka zostali wymordowani przez towarzyszących im muzułmanów.
Biografia Mahometa pokazuje, że nie tylko dopuszczał on stosowanie przemocy i zabijanie wrogów, lecz także inspirował swoich wyznawców do tego rodzaju czynów. Usprawiedliwiał też posługiwanie się podstępem, jeśli miało to przynieść w przyszłości większe korzyści.
Jeżeli przyjmiemy zasadę, że wyznawca danej religii powinien naśladować założyciela tej religii, aby być w zgodzie z jej założeniami, to muzułmanin może używać przemocy wobec innych, pozostając całkowicie wiernym zasadom swego wyznania. Tego samego nie można powiedzieć o chrześcijanach. Wielu z nich kłamie, niektórzy mordują, ale czyniąc to, sprzeniewierzają się naukom swojej religii.
Pod pewnymi względami, np. w odniesieniu do przemocy, etyka Koranu przypomina etykę Starego Testamentu. Zawiera ona określone elementy kodeksu wojowniczego, jednak wydaje się nie przekraczać granic religijności naturalnej, której fundamentalną zasadą pozostaje reguła "oko za oko, ząb za ząb". W tym sensie chrześcijaństwo ze swoją zasadą miłowania nieprzyjaciół i przebaczania wrogom stanowi prawdziwe novum w dziejach religii i zerwanie z religijnością naturalną.
 
Grzegorz Górny

23 paź 2010

Ekstremiści w Niemczech


Zagrożenie zamachami terrorystycznymi w Niemczech jest realne jak nigdy dotąd. Obecnie na terytorium tego kraju znajduje się ponad 1000 niebezpiecznych islamskich ekstremistów - ocenił Federalny Urząd Policji Kryminalnej (BKA) na swoim kongresie w Wiesbaden.
Zdaniem przewodniczącego BKA Joerga Zierckego, zagrożenie terroryzmem islamskim w Niemczech jest "realne jak nigdy dotąd". Powołuje się przy tym na liczbę dochodzeń dotyczących islamskiego ekstremizmu na terytorium Niemiec, która od 2001 roku stale wzrasta. Obecnie toczą się 352 tego typu sprawy.
Władze Niemiec zaklasyfikowały też 131 muzułmanów przebywających w tym kraju jako "podżegaczy" do terroryzmu. Agencja Associated Press odnotowuje, że według opublikowanych ostatnio raportów wzrostowi islamskiego ekstremizmu będą towarzyszyć nasilające się postawy ksenofobiczne.

W badaniu przeprowadzonym przez Fundację im. Friedricha Eberta - organizację działającą na rzecz demokracji - 58% respondentów opowiedziało się za znacznym ograniczeniem prawa muzułmanów do praktykowania swojej religii w Niemczech. Liczba osób zgadzających się ze stwierdzeniem: "Nie lubię Arabów" wzrosła z 44% badanych w 2003 roku do 55% w tym roku.
Debata na temat imigrantów ożywiła się w Niemczech po tym, jak były członek zarządu Banku Centralnego RFN i polityk SPD Thilo Sarrazin opublikował w sierpniu książkę, w której oskarża muzułmańską mniejszość o zaniżanie poziomu inteligencji niemieckiego społeczeństwa. Według Sarrazina, "żadna inna grupa imigrantów (...) nie jest tak mocno kojarzona z roszczeniami pomocy społecznej i z przestępczością". Sarrazin musiał zrezygnować z posady w Bundesbanku, ale jego poglądy okazały się popularne, a sondaże dowiodły, że większość Niemców zgadza się z wieloma opiniami wyrażonymi w jego książce. 
Dodatkowo lider bawarskiej CSU (siostrzanej partii CDU), Horst Seehofer, powiedział niedawno, że staje się oczywiste, iż imigranci z innych kultur, jak Turcja i kraje arabskie, mają większe trudności z integracją. 
Do debaty włączyła się również kanclerz Angela Merkel, która kilka dni później, na konferencji w Poczdamie, przyznała, że próby stworzenia w Niemczech społeczeństwa wielokulturowego zdecydowanie zawiodły.

O islamie w Watykanie: Koran nakazuje narzucanie religii siłą, mieczem

Muzułmanie nie uznają wolności religijnej ani dla siebie, ani dla innych - mówił libański biskup katolicki na watykańskim Synodzie Biskupów dla Bliskiego Wschodu. - Koran daje prawo do zabijania - dodał.
Według duchownego obrządku syryjskiego z Libanu o tym, że dla muzułmanów wolność religijna nie istnieje, "świadczy historia najazdów".
- Nie dziwi to, że wszystkie kraje arabskie i muzułmańskie odmawiają pełnego stosowania praw człowieka, usankcjonowanych przez Narody Zjednoczone - dodał biskup Raboula Antoine Beyluni.
Radykalną wypowiedź katolickiego duchowego nagłośniły włoskie media.
- Koran daje muzułmaninowi prawo do sądzenia chrześcijan i zabijania ich w ramach dżihadu (świętej wojny) - dodał też biskup. Zastrzegł jednak, że mimo to chrześcijanie nie powinni przerywać dialogu z islamem. Dodał jednak, że "trzeba wybrać tematy do dyskusji i chrześcijańskich rozmówców - zdolnych i dobrze poinformowanych, odważnych i pobożnych, mądrych i ostrożnych, którzy będą mówić prawdę z jasnością i przekonaniem".
gazeta.pl

Nazwano tę wypowiedź radykalną. Tylko, nie zauważono, że powiedział to biskup  z Libanu, biskup który żyje na co dzień w tym piekle islamskim. Z oficjalnych publikacji wiadomo, że ostatnie lata w Libanie - to nasilające się prześladowania chrześcijan, kraj nie tak dawno jeszcze z przewagą chrześcijan, dziś już do takich nie należy.
 W świetle nasilających się coraz bardziej prześladowań chrześcijan na terytoriach muzułmańskich o co dziś apelują biskupi w Watykanie do ONZ:

"Obywatele krajów Bliskiego Wschodu apelują do wspólnoty międzynarodowej, zwłaszcza do ONZ, o autentyczne zaangażowanie się w sprawę wcielenia w życie rezolucji Rady Bezpieczeństwa i zastosowanie nieodzownych środków prawnych w celu położenia kresu okupacji rozmaitych terytoriów arabskich" - głosi rezolucja Synodu. ... Naród palestyński będzie mógł mieć dzięki temu niepodległą i suwerenną ojczyznę, zamieszkiwać tam w granicach uznanych przez społeczność międzynarodową w warunkach stabilizacji, zachowując swą godność" - czytamy dalej w rezolucji....
Zdajemy sobie sprawę z wpływu konfliktu palestyńsko-izraelskiego na region, a zwłaszcza na naród palestyński, który cierpi wskutek następstw izraelskiej okupacji, braku swobody ruchów, istnienia muru i wojskowych zapór na drogach, wskutek przetrzymywania więźniów politycznych, burzenia domów, zakłócania życia gospodarczego i społecznego oraz sytuacji tysięcy uchodźców" - stwierdza dokument Synodu."
gazeta.pl

I ani słowa o braku uznania przez Arabów państwa izraelskiego, ani słowa o tym, że Izraelczycy mają prawo do życia ...
Nie mówiąc już o tym, że hasło przewodnie muzułmanów, a w szczególności tzw. Palestyńczyków : First Saturday next Sunday  jest bardzo konsekwentnie realizowane przez islamistów, już nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale coraz częściej w Europie...

 

21 paź 2010

Kamienie bez zgody Proroka

Dla islamskich ekstremistów ta sprawa nie pozostawia cienia wątpliwości: ukamienowanie to słuszna kara za pozamałżeński seks, czemu przyklaskuje Koran i sam Mahomet. Błąd – odpowiadają bezstronni badacze muzułmańskich pism. W świętej księdze islamu o kamienowaniu nie znajdziecie ani słowa.
A jednak czternaście wieków po objawieniach Mahometa około dziesięciu krajów (wśród nich Arabia Saudyjska, Iran i Afganistan) w imię islamu stosuje tę karę wobec osób uważanych przez tę religię za rozpustników: kobiet i mężczyzn stanu wolnego uprawiających seks oraz małżonków decydujących się na skok w bok. Przede wszystkim wobec kobiet. Prawo międzynarodowe potępia tę karę jako niehumanitarną
Wiadomo już, że Sakineh Mohamadi Ashtiani nie zostanie ukamienowana za zdradę małżeńską, ale wciąż ciąży na niej wyrok śmierci przez powieszenie za podżeganie do zabójstwa męża. Władze Iranu wykonały iście karkołomny prawniczy manewr, aby w tym przypadku odstąpić od tej najbardziej odrażającej kary, o co zabiegały – lub wręcz domagały się tego – zachodnie rządy i organizacje działające na rzecz praw człowieka.
Akurat w tym wypadku głos Stanów Zjednoczonych Ameryki nie mógł być słyszalny: gdy mowa o karze śmierci w ogóle, lub o karze śmierci przez powieszenie w szczególności, Waszyngton nie ma prawa napominania innych – wyroki śmierci są bowiem wykonywane w znakomitej większości stanów, przy czym w trzech z nich przetrwała jej wersja przez powieszenie.
Na debatę dotyczącą losu Sakineh wpływ miała na pewno premiera filmu "Ukamienowanie Sorayi M.", reżysera irańskiego pochodzenia Cyrusa Nowrasteh. Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, choć przy jego realizacji popełniono szereg poważnych błędów.
 
Kamienowanie to najbardziej brutalna z sankcji stosowanych przez niektóre państwa islamskie. Obcinanie rąk za drobne kradzieże i wykroczenia, obcinanie stóp za rabunek, napad lub bunt przeciwko oficjalnej władzy czy chłosta za drobne przestępstwa uzupełniają listę kar uznawanych dziś przez konwencje międzynarodowe za okrutne i degradujące.
– Jeśli kamienowanie nie jest wymienione w Koranie, to skąd wzięły się tak dokładne wskazówki dotyczące jej wykonania? – zastanawia się Soheib Bensheij, dyrektor Wyższego Instytutu Badań nad Islamem w Marsylii. Irański kodeks karny, jak przypomina politolog pani Nazanín Amirián w swojej książce "Sólo las diosas pasean por el infierno" (Tylko boginie spacerują po piekle) określa szczegółowo sposób przeprowadzenia egzekucji: "Mężczyzna zakopywany jest w ziemi do pasa, kobieta do wysokości ramion. (...). Kamienie nie mogą być zbyt duże, tak aby skazana osoba nie zginęła po kilku zaledwie uderzeniach, ani tak małe, aby nie można ich było uznać za kamienie".
Jeśli skazańcowi uda się ujść z życiem, nie powtarza się egzekucji – tutaj mężczyźni mają pewną przewagę, ponieważ ich ciało odsłonięte jest od pasa po ramiona; faktycznie zdarzały się przypadki przeżycia i ułaskawienia. Natomiast jeśli skazany umiera z innych przyczyn (na przykład na atak serca), kamienuje się jego martwe ciało.

Isabel Ramos Rioja / La Vanguardia
onet.pl

18 paź 2010

Holandia się budzi. Pogróżki pokój miłujących islamistów.

Talibowie zagrozili holenderskim władzom atakami terrorystycznymi. Islamskim ekstremistom nie podoba się współpraca rządu w Hadze z wrogim muzułmanom politykiem Geertem Wildersem.
- Holandię zaatakują mieszkający tam muzułmanie, a inne międzynarodowe grupy dżihadystów będą gotowe im pomóc - zapowiedział przedstawiciel talibów Sabiullah Mudszahid. Rozmowę z rzecznikiem islamistów opublikowała gazeta "de Volkskrant".
W ubiegłym tygodniu ugrupowania centroprawicowe i chrześcijańsko-demokratyczne utworzyły rząd mniejszościowy w Hadze. W parlamencie nowy gabinet będzie uzależniony od głosów posłów partii Wildersa. W zamian za poparcie działań rządu kontrowersyjny polityk chce m.in. wprowadzenia w Holandii zakazu noszenia muzułmańskich burek. Wilders domaga się też zmniejszenia imigracji z krajów islamskich o 50 proc.
- Jeśli Holandia wprowadzi tę antyislamską politykę, to pewne jest, że stanie się celem ataków grup dżihadystów - zapowiedział Mudszahid. 
To nie pierwsze takie groźby islamskich radykałów wobec holenderskiego państwa. Już na początku miesiąca przywódca pakistańskich talibów groził atakami na Holandię w związku ze sprawą Wildersa. Chociaż według szacunków holenderskich władz ds. zwalczania terroryzmu nie istnieją na razie podstawy do ogłaszania oficjalnego ostrzeżenia przed zamachami terrorystycznymi, to jednak w Holandii z powodu "różnorodnych gróźb" ze strony muzułmańskich ekstremistów od dawna utrzymywany jest drugi z czterech stopni zagrożenia określany, jako "ograniczone".
 

17 paź 2010

Koran i taqija

 Zgodnie z prawem szariatu, które określa właściwe zachowania muzułmanina we wszystkich sytuacjach – oszustwo w niektórych okolicznościach jest wręcz obowiązkiem. W przeciwieństwie do wczesnych chrześcijan na przykład, muzułmanom, którzy musieli wybierać pomiędzy zachowaniem swej wiary a prześladowaniem i cierpieniem, dozwolone było udawanie nawrócenia. Islamscy juryści deklarowali wręcz, że muzułmanin powinien kłamać dla własnej ochrony – zgodnie z wersetami Koranu, które zabraniają wyznawcom przyczynienia się do własnej śmierci.
Wers 3.28 Koranu często uważany jest za najważniejszy z tych, które sankcjonują oszustwo wobec niemuzułmanów: „Niech wierzący nie biorą sobie za przyjaciół niewiernych, z pominięciem wiernych! A kto tak uczyni, ten nie ma nic wspólnego z Bogiem, chyba że obawiacie się z ich strony jakiegoś niebezpieczeństwa”.
Ibn Kathir (XIVw.) komentuje ten wers, cytując bliskiego towarzysza Mahometa, Abu Dardę: „Uśmiechajmy się w twarz niektórym ludziom, podczas gdy w naszych sercach ich przeklinamy”. Inni islamscy uczeni, jak np. Abu ‘Abdullah al-Qurtubi, zezwalają na taqiję również w takich uczynkach, jak zachowywanie się jak niewierni, oddawanie czci bożkom albo krzyżowi, dawanie fałszywego świadectwa, a nawet ujawnianie słabości innych muzułmanów wrogowi; dozwolone jest wszystko poza zabiciem współwiernego. „Taqija, nawet jeżeli popełniona bez przymusu, nie prowadzi do stanu niewierności, nawet gdyby obejmowała czyny zagrożone ogniem piekielnym”.
Choć inne święte księgi też zawierają sprzeczności, Koran jest jedyną, której komentatorzy utworzyli doktrynę, tłumaczącą wyraźne różnice w podejściu do wielu nakazów, widoczne w różnych miejscach tekstu. Uważny czytelnik bez trudu zauważy, że wiele wersetów Koranu jest ze sobą sprzecznych – szczególnie wersety o tolerancji i pokoju sąsiadują często z tymi zalecającymi przemoc i nietolerancję. Islamscy teologowie nie byli początkowo pewni, które fragmenty uznać za obowiązujące według szariatu - czy te mówiące o tym, że „Nie ma przymusu w religii” (2:256), czy raczej te nakazujące wiernym walkę z niewiernymi, dopóki albo się nawrócą na islam, albo przynajmniej mu podporządkują (8:39, 9:5, 9:29). Komentatorzy stworzyli więc w końcu doktrynę unieważnienia, która mówi, że w razie podobnej sprzeczności wersety objawione przez Mahometa później mają pierwszeństwo wobec tych, które ogłosił wcześniej. Powstał w tym celu osobny dział teologii islamskiej poświęcony chronologii wersetów koranicznych (an-Nasikh wa’l Mansukh).
Skąd jednak biorą się w ogóle te sprzeczności? Uważa się, że we wczesnych latach islamu, kiedy Mahomet i jego wspólnota mieszkali w Mekce, będąc liczebnie o wiele słabszymi od niewiernych, nakazem chwili było dla nich przesłanie pokojowej koegzystencji. Jednak w roku 622, gdy wyemigrowali do Medyny i urośli w militarną siłę, zostały im stopniowo „objawione” – według islamu, zesłane przez Boga – wersety zagrzewające do przejścia do ofensywy, które pojawiały się w odpowiednich momentach, zgodnie z coraz większymi możliwościami działania przeciwko niewiernym. Niektórzy teologowie podkreślają, że Koran został objawiony „po kawałku” w ciągu 22 lat – zaczynając od wersetów pasywnych, dotyczących duchowości, a kończąc na zaleceniach szerzenia wiary poprzez dżihad i podboje – po prostu dlatego, żeby powoli oswajać wczesnych muzułmanów z obowiązkami wyznawcy islamu, a nie zniechęcić ich na samym początku dramatycznymi wezwaniami do walki, zawartymi w późniejszych wersetach.
Również niemuzułmańscy teoretycy wojny, tacy jak Sun-Tzu czy Machiavelli, usprawiedliwiali stosowanie podstępu jako oręża. Różnica polega jednak na tym, że dla islamu wojna przeciwko niewiernym nigdy się nie kończy. Jak pisze Emile Tyan w „Encyclopadeia of Islam”: „Oobowiązek dżihadu istnieje dopóki, dopóty nie zostanie osiagnięta uniwersalna dominacja islamu. Pokój zawarty z narodami niemuzułmańskimi jest więc jedynie stanem tymczasowym; usprawiedliwiają go tylko aktualne okoliczności”.
Żaden muzułmanin, który szczerze wierzy, że Bóg usprawiedliwia oszustwo, a poprzez przykład swego proroka nawet do niego zachęca, nie doświadczy żadnych skrupułów kłamiąc.
Większość ludzi Zachodu wciąż jednak sądzi, że islamskie obyczaje, prawa i zasady moralne są niemal identyczne z tymi, które pochodzą z tradycji judeo-chrześcijańskiej. Dzisiejsi multikulturaliści projektują na islamistów – z naiwności bądź arogancji – swój własny pogląd na świat i uważają, że uścisk dłoni, wymiana uśmiechów przy kawie oraz liczne ustępstwa wystarczą, żeby rozbroić potęgę bożego słowa i wielowiekowej tradycji. Fakt pozostaje jednak faktem: zło i dobro w islamie mają niewiele wspólnego z uniwersalnymi standardami, wiele za to z naukami islamu – które w większości stoją w opozycji do norm zachodnich.
Mamy więc dylemat: prawo islamskie jednoznacznie dzieli świat na dwie nieustannie ze sobą walczące połowy – świat islamu kontra świat nieislamski – i uważa za wolę Boga, że ten drugi ma się podporządkować temu pierwszemu. Skoro jednak wojna z niewiernymi to sytuacja niezmienna, skoro wojna to podstęp i skoro uczynki usprawiedliwione są dzięki ich intencji – to każdy muzułmanin może naturalnie uznać, że posiada usankcjonowane boskim nakazem prawo do oszukiwania, jeżeli tylko wierzy, że jego oszustwa służą sprawie islamu „dopóki wszelki chaos nie ustanie, a wszelka religia nie będzie należeć do Boga”. I w tym świetle należałoby widzieć wszystkie zabiegi muzułmanów o pokój, dialog czy tymczasowe zawieszenie broni.

Z islamskiego punktu widzenia, czas pokoju – czyli ten, kiedy islam jest znacząco słabszy od swych niewiernych przeciwników – jest tak naprawdę czasem fałszywego pokoju i udawania, jednym słowem, czasem taqiji.

Fragmenty opracowania ze strony  Euroislam.pl 

16 paź 2010

Skazany na obcięcie dłoni w Iranie


Irańczyk, uznany za winnego kradzieży czekolady i kakao w sklepie ze słodyczami w Teheranie, został skazany na obcięcie dłoni - poinformowała agencja Fars.
21-latka, którego nazwiska nie podano, skazano też na sześć miesięcy więzienia za szkody poczynione w sklepie i jeszcze na dodatkowe sześć miesięcy za "niepodporządkowanie się poleceniom policji".
Według agencji Fars młody Irańczyk, którego aresztowano pod koniec maja, miał przy sobie 900 dolarów w gotówce, trzy pary rękawiczek, czekoladę i kakao.
Obowiązujące w Iranie prawo przewiduje obcięcie ręki za powtórną kradzież - pisze agencja AFP i informuje, że w ubiegłym tygodniu za udział w dwóch kradzieżach złodziejowi w mieście Meszhed amputowano dłoń.

15 paź 2010

Być polską żoną Pakistańczyka ...

Z powodu braku biegłego tłumacza przed łódzkim sądem okręgowym nie rozpoczął się proces 38-letniego Pakistańczyka Naeem A. oskarżonego o zabójstwo swojej konkubiny i matki ich czwórki dzieci, Agnieszki A. Mężczyźnie grozi dożywocie.

O obecność na całym procesie biegłego tłumacza wnioskował obrońca, którego zdaniem prawo oskarżonego do obrony bez biegłej znajomości języka, nie będzie zrealizowane. Sąd powołał biegłego tłumacza, ale ten odmówił udziału w procesie ze względu na sprawy zawodowe. Poszukiwania innych tłumaczy nie przyniosły rezultatu. W końcu udało się powołać biegłego dzięki straży granicznej; będzie mógł się on stawić w sądzie dopiero 18 października. I do tego dnia sąd odroczył rozpoczęcie procesu.
Proces być może będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami, bo sąd ma rozpoznać wniosek matki zamordowanej łodzianki, która chce wyłączenia jawności procesu.
32-letnia Agnieszka A. zaginęła na początku czerwca 2009 roku. Jej zwłoki znalazł 17 czerwca przypadkowy kierowca w pobliżu drogi w Dobroniu k. Pabianic. Badania genetyczne potwierdziły, że było to ciało zaginionej łodzianki. Ustalono, że kobieta zginęła od kilku ciosów zadanych nożem w brzuch.
Prokuratura oskarżyła o zabójstwo jej byłego partnera i ojca czwórki ich dzieci Naeem A. z Pakistanu, który w Polsce handlował tekstyliami i miał szwalnię. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
W śledztwie ustalono, że mężczyzna przez kilka lat znęcał się nad partnerką, bił ją i zmuszał do prostytucji. W trakcie trwania związku kobieta przeszła na islam. Kilka lat temu jej partner zmuszał ją do uprawiania prostytucji; miesięcznie odbierał od niej 8 tys. zł, a gdy uznał, że to zbyt mało, bił ją.
Dzieci przebywały w Pakistanie; kobieta musiała płacić ich ojcu, gdy chciała do nich zadzwonić. W 2006 r. Agnieszka A. pojechała po dzieci do Pakistanu. Rodzina ojca zabrała jej i dzieciom paszporty; traktowano kobietę jak niewolnicę. W końcu łodzianka uciekła z dziećmi; polska ambasada pomogła jej w powrocie do Polski. W kraju - ze względu na złe warunki lokalowe - nie mogła zamieszkać u matki. Naeem A. pozwolił jej mieszkać w swoim niewielkim lokalu w Łodzi i tam też - zdaniem śledczych - doszło do zabójstwa.
Matka zamordowanej powiedziała dziennikarzom, że na początku związek jej córki z Pakistańczykiem układał się niby dobrze, ale później było coraz gorzej. "Ostatnio, jak Agnieszka wniosła sprawę o alimenty, to ją bił, żeby wycofała sprawę. A jak uciekła z Pakistanu, to się bała wychodzić z domu. Ona niewiele mówiła o Naeemie. Tylko kilka razy powtarzała, że jest bardzo szczęśliwa, że udało się jej dzieci sprowadzić do Polski" - mówiła.
Matka przejęła opiekę nad czwórką dzieci córki - chłopcem i trzema dziewczynkami w wieku 7-10 lat; otrzymała lokal socjalny od miasta. Dzieci chodzą do szkoły. Kobieta mówi, że nie tęsknią za ojcem i dotąd wspominają ucieczkę z Pakistanu. Nie wiedzą, co się naprawdę wydarzyło, ale - jak mówiła - bardzo żałują, że "nie ma mamusi".



wp.pl

13 paź 2010

Oni zaatakują Europę?


Daleko od Europy, na granicy Afganistanu i Pakistanu, w obozach szkoleniowych terrorystów coraz częściej słychać obok arabskiego i paszto języki Starego Kontynentu. Trenujący tam przyszli zamachowcy to nawróceni na islam, biali radykałowie. Mają europejskie paszporty i mogą swobodnie poruszać się po kontynencie. Czy to ich Europa powinna się najbardziej obawiać? – zastanawia się Tomasz Otłowski, analityk Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Antyterrorystyczny alert, jaki ogłoszono pod koniec września w Europie Zachodniej, zwrócił powszechną uwagę opinii publicznej na problem obywateli państw europejskich, szkolących się w terrorystycznym rzemiośle na terytorium afgańsko-pakistańskiego pogranicza. Choć dla ekspertów sprawa ta nie jest niczym nowym, to jednak dla przeciętnego Europejczyka szokująca mogła okazać się informacja o tym, jak wielu obywateli Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii czy innych krajów europejskich właśnie szkoli się w Pakistanie na wykwalifikowanych terrorystów, albo też ukończyło już trening i powróciło do Europy. Aby w pełni zrozumieć istotę i znaczenie tego fenomenu, należy cofnąć się do początków wojny z islamskim ekstremizmem.
Gdy pod koniec 2001 roku w Afganistanie pod gradem amerykańskich bomb i ciosami uzbecko-tadżyckiego Sojuszu Północnego upadł reżim talibów, wraz z nim rozsypała się również dotychczasowa koncepcja działania Al-Kaidy. Do 2001 roku organizacja Osamy bin Ladena skupiała się bowiem na budowaniu scentralizowanej i dość hermetycznej struktury, operującej na szczeblu ponadnarodowym w oparciu o sieć zakonspirowanych komórek oraz tzw. „bezpieczne przystanie” w najbardziej zapomnianych przez Zachód częściach świata, takich jak Afganistan, Somalia czy Jemen. Gdy najważniejsza i największa z tych „przystani” została utracona, Al-Kaida postawiła na nowatorski w swej istocie pomysł. W oparciu o resztki ocalałych kadr organizacji, wyszkolonych jeszcze w obozach afgańskich, stworzono w różnych regionach globu sieć luźno powiązanych organizacji i struktur islamistycznych, podzielających ideologię Al-Kaidy i stosujących jej wyrafinowane metody działania. Grupy te zakładano od podstaw albo też, co zdarzało się częściej, zasilano po prostu już istniejące organizacje ekstremistyczne własnymi „weteranami”, przerabiając je na modłę wahhabickiego dżihadu autorstwa Osamy bin Ladena.
Elementem tej nowej strategii Al-Kaidy stało się także jej stopniowe otwieranie się na cudzoziemskich islamistów: obywateli bądź rezydentów państw zachodnich, szczególnie zaś na rdzennych etnicznie Europejczyków, którzy przeszli na islam (konwertytów).
Ten fenomen nie od razu i nie wszędzie zyskał akceptację w szeregach organizacji powiązanych z Al-Kaidą. Przeważyły jednak względy natury praktycznej, czyli mówiąc wprost strategiczne i operacyjne korzyści, jakie cudzoziemcy, a zwłaszcza „biali islamiści”, dają ruchowi globalnego dżihadu. A są to korzyści niebagatelne. W wymiarze strategicznym pozyskanie „dla sprawy” mieszkańców Zachodu zwiększa możliwości islamistów w zakresie propagandowego i ideologicznego oddziaływania na społeczeństwa zachodnie. Możliwości te rosną jeszcze bardziej, gdy chodzi o etnicznych Europejczyków. Choć trzeba pamiętać, że islamiści werbują też rdzennych obywateli Australii, Kanady czy nawet USA (dość wspomnieć przykład słynnego „rzecznika prasowego” Al-Kaidy, Adama Gadahna, alias Azzama al-Amriki), to jednak prawdą jest, że problem „białych islamistów” w niepokojąco znacznej mierze dotyczy głównie Starego Kontynentu.
Zachodni cudzoziemcy w szeregach dżihadu to również wymierne korzyści operacyjne, zarówno w realizacji celów dotyczących samego Zachodu (akcje terrorystyczne w państwach europejskich czy w USA), jak też wszędzie tam, gdzie islamiści właśnie walczą z „niewiernymi”. Ten ostatni aspekt długo pozostawał niedoceniony przez Al-Kaidę i jej odłamy.
Eksperci podejrzewają, że wysiłek kładziony przez Al-Kaidę na werbowanie, szkolenie i wykorzystywanie zachodnich islamistów będzie w szybkim tempie wzrastał. Z perspektywy organizacji bin Ladena, bojownicy tego pokroju stanowią bowiem unikalną i w istocie jedyną szansę na podjęcie skutecznej próby zaatakowania Zachodu na jego własnym terytorium. Istnieje tu już przy tym pewne stałe modus operandi Al-Kaidy: do planowania ataków we Francji wykorzystuje się głównie obywateli tego państwa pochodzenia algierskiego lub marokańskiego, w Wielkiej Brytanii – poddanych Jej Królewskiej Mości pochodzenia pakistańskiego, w Niemczech – Turków lub Kurdów posiadających paszport niemiecki, a w Skandynawii tamtejszych rezydentów pochodzących z krajów bliskowschodnich. Oddzielną – szczególnie wartościową dla Al-Kaidy – kategorię stanowią jednak „biali islamiści” – są obywatelami kraju członkowskiego UE i mogą swobodnie poruszać się po całej wspólnocie, z oczywistych względów mniej rzucając się w oczy. (...) 

Należy się więc obawiać, że alertów antyterrorystycznych podobnych do tego z końca września będzie na Zachodzie coraz więcej. Co miesiąc rośnie bowiem w Europie liczba radykalnych wyznawców islamu, którzy wrócili z pakistańskiego pogranicza po wszechstronnym przeszkoleniu paramilitarno-ideologicznym. I sytuacja taka będzie trwać tak długo, dopóki w dziesiątkach obozów i baz w Pakistanie (a ostatnio także, co jest nowością, w Jemenie i Somalii) szkolić się będą zachodni adepci muzułmańskiej świętej wojny.

 Czytaj cały artykuł

Tomasz Otłowski specjalnie dla Wirtualnej Polski
Autor jest analitykiem w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Tezy i opinie zawarte w tekście nie są oficjalnym stanowiskiem BBN, wyrażają jedynie opinie autora.

8 paź 2010

Przemiana izochoryczna i "mądrość" polskich konwertytek na islam

Otrzymałam ostatnio list od stałego czytelnika mojego bloga, w którym zwrócił mi uwagę na bzdury wypisywane na blogu polskich konwertytek. Zaglądam tam czasem, ale nie czytuję, ponieważ szkoda mi czasu, tym bardziej jak widzę co i rusz video z jakimś obleśnym facetem, chyba jakimś ich guru...
Ale co też napisały nasze mądre Panie konwertytki?
3 października jest umieszczony post  pod tytułem: "wpływ wysokości na organizm człowieka ".  I czegóż między innymi możemy tam się dowiedzieć?

Na przykład:
"... 2 – Wzrost ciśnienia powietrza.
Im wyżej się wznosimy nad powierzchnię ziemi, tym bardziej wzrasta ciśnienie powietrza..."

W prawach termodynamiki, udowodnionych w XIX wieku (równanie Clapeyrona) mamy między innymi udowodnioną przemianę izochoryczną, która w skrócie mówi, że ciśnienie jest wprost proporcjonalne do temperatury. Wszyscy chyba wiedzą, że im wyżej, tym temperatura powietrza (gazu) jest niższa. Inaczej mówiąc - im wyższa temperatura, tym wyższe ciśnienie. I odwrotnie - im niższa temperatura, tym niższe ciśnienie. 
No chyba, że konwertytki rozumują jak małe dzieci - że w górze, bliżej słońca jest temperatura wyższa ......

I na okoliczność tej mądrości,  konwertytki walą cytat z koranu, komentując to tak:  "Zatem werset ten wykazuje cudowną zbieżność z faktami naukowymi, w sposób bardzo elokwentny i dokładny."

I tyle, miłego czytania wywodów naukowych na blogu oświeconych koranem ...


PS. Pozdrowienia dla wiernego czytelnika :)


Ponieważ na ww. blogu zmieniono wpis - zamieszczem Print Screen, by czytający nie mieli wątpliwości, jaki był wpis oryginalny.

6 paź 2010

Dzisiejsze wieści z Jemenu

Francuz zabity w Jemenie

Francuz, dyrektor austriackiego koncernu energetycznego OMV w Jemenie zginął z rąk strażnika w siedzibie firmy pod Saną - poinformowały jemeńskie siły bezpieczeństwa.
- Uzbrojony strażnik strzelił w stronę dyrektora, krzycząc "Allah Akbar" (Bóg jest wielki) - poinformowały źródła w siłach bezpieczeństwa, nie podając szczegółów co do motywów ataku.
Siedzibę firmy, która znajduje się w Haddah, na przedmieściach Sany, otoczył kordon policji. Napastnika rozbrojono.

Atak na wiceszefa brytyjskiej ambasady w Jemenie

W pobliżu samochodu, którym jechał wiceszef brytyjskiej ambasady w stolicy Jemenu, Sanie doszło do wybuchu - poinformowały jemeńskie siły bezpieczeństwa. Troje przechodniów zostało rannych.
Wybuch został spowodowany przez granat o napędzie rakietowym (RPG), samochód brytyjskiego dyplomaty został uszkodzony, ale źródła w ambasadzie potwierdziły, że żaden członek personelu dyplomatycznego nie ucierpiał. Zamachu dokonano w odległości około 3 km od ambasady.
26 kwietnia zamachowiec- samobójca rzucił się na konwój brytyjskiego ambasadora Timothy'ego Torolta, gdy ten zbliżał się do budynków ambasady. W zamachu zginęła jedna osoba nie związana z dyplomacją. Do ataku przyznała się Al-Kaida na Półwyspie Arabskim.
Dwa dni temu jemeńskie władze zwiększyły bezpieczeństwo w stolicy wokół ambasad ze względu na doniesienia o ewentualnych planowanych atakach Al-Kaidy.

5 paź 2010

Arabski książę-gej udusił swojego kochanka?

Po całonocnym piciu arabski książę obudził się obok martwego służącego. Tak twierdzi sam oskarżony, 34-letni książę Saud Abdulaziz bin Nasser al Saud. Brytyjska policja oskarżyła go dziś o zamordowanie służącego - pisze "Daily Telegraph". Według policji, zabójstwo miało podłoże seksualne.
32-letni Bandar Abdulaziz od kilku miesięcy podróżował z saudyjskim księciem po Europie. W lutym ciało mężczyzny zostało znalezione w londyńskim hotelu. Według policji przed śmiercią napastnik wybił mężczyźnie zęby, podbił oko, ranił uszy i policzki, a w końcu udusił. Książę na początku nie przyznawał się do winy. Jednak nagrania kamer przemysłowych z hotelu pokazały, że impulsywny książę wcześniej kilkakrotnie brutalnie zaatakował swojego służącego. On sam utrzymuje, że zabity był jego przyjacielem, nie kochankiem.
- Dowody świadczą, że napastnik albo jest gejem, albo ma homoseksualne tendencje - oświadczył prokurator Jonathan Laidlaw. Funkcjonariusze mają dowody na to, że Abdulaziz został zamordowany w pokoju, który dzielił z księciem. Na szyi zabitego śledczy znaleźli obrażenia i ślady duszenia.
Prokuratura musi jeszcze zdecydować, czy oskarży krewkiego wnuka saudyjskiego króla o morderstwo, czy nieumyślne spowodowanie śmierci.
Sam książę twierdzi, że nie zabił z premedytacją. Oświadczył policji, że wraz ze swoim przyjacielem pił w barze do rana, a kiedy obudził się około 3.00 w nocy w jedynym w pokoju łóżku, nie mógł obudzić leżącego obok służącego. Badanie należącego do księcia laptopa wykazało, że mężczyzna przeglądał i odwiedzał strony internetowe gejowskich agencji towarzyskich i gabinetów masażu.

Żródło

Ciekawe czy go "ziomale" ukamienują ......