„Na początku wiele z nas miało wielkie nadzieje. Nie podobali nam się obcy żołnierze na ulicach, ale cieszyłyśmy się, że nie ma już Saddama. Gdy tylko cały ten chaos i grabieże nieco się uspokoiły, kobiety jako pierwsze zaczęły się organizować. Lekarki i prawniczki za darmo oferowały pomoc innym kobietom. Rozpoczęłyśmy dyskusję polityczną i próbowałyśmy naciskać na Amerykanów i Brytyjczyków. Ale Amerykanie przysłali do Iraku ludzi, którzy nie chcieli rozmawiać z kobietami. Jednym z nich był wysłannik prezydenta Paul Bremer. Mimo amerykańskiego oporu Irakijkom udało się doprowadzić od stworzenia kontyngentu kobiecego. Chciały organizować spotkania i konferencje z licznymi uczestnikami oraz tworzyć nowoczesne centra kobiet – tak wyobrażały sobie swoją misję. Myślisz, że ktokolwiek przyszedł odwiedzić te centra?” - mówi Leila, działaczka na rzecz praw kobiet wciąż mieszkająca w Iraku.
Wprawdzie to bombardowania dzielnic mieszkaniowych przyniosły ogromną liczbę zabitych, ale Irakijczycy ginęli także od kul amerykańskich i brytyjskich żołnierzy. Zdarzało się, że w pobliżu punktów kontrolnych zabijano całe rodziny; wiele osób poniosło śmierć, ponieważ nie wiedziały, że wkraczają na obszar zakazany. Istnieją liczne dokumenty potwierdzające fizyczne napaści na kobiety w punktach kontrolnych lub podczas rewizji w domach. Kilka Irakijek, z którymi rozmawiałam, opowiadało o werbalnych i fizycznych groźbach, o tym, że w czasie kontroli spotykały się z przemocą ze strony żołnierzy. Aby zmusić podejrzanych o udział w rebelii do złożenia broni, siły amerykańskie uciekały się do aresztowań ich żon, sióstr i córek [1], traktując je w efekcie jako zakładniczki i używając jako karty przetargowej. Z podobnymi zatrzymaniami zaczęło wiązać się poczucie wstydu. Wypłynęło coraz więcej dowodów gwałtów i tortur, kobiety zaś stały się potencjalnymi ofiarami zbrodni w obronie honoru.
Organizacje kobiece gromadzą również materiały dokumentujące islamską przemoc wobec Irakijek, obejmującą przypadki oblewania twarzy kwasem oraz rozmyślnych zabójstw. Według doniesień z 2003 r. wiele kobiet w Basrze zmuszono do noszenia chusty; ograniczeniu uległa także ich swoboda ruchu, ponieważ mężczyźni zaczęli je prześladować, a nawet do nich strzelać.
Bez względu na wiek Irakijki muszą dziś podporządkować się kodeksowi regulującemu kwestie stroju, a gdy wychodzą z domu, muszą zachować szczególną ostrożność. Suad, matka czworga dzieci, niegdyś księgowa, mieszka w Bagdadzie w dzielnicy, która do czasu sekciarskich zabójstw w 2005 i 2006 roku pozostawała kulturowo różnorodna: „Przez długi czas się opierałam, ale w zeszłym roku zaczęłam nosić hidżab, kiedy kilku islamskich milicjantów nastraszyło mnie tuż przed domem. Sterroryzowali całą okolicę, zachowując się, jakby to oni stanowili władzę. I faktycznie kontrolują cały ten teren. Nie ma nikogo, kto odważyłby się im przeciwstawić. Kilka miesięcy temu rozrzucili w dzielnicy ulotki, grożąc nieposłusznym, a kobietom nakazując pozostanie w domu”.Żądania islamistów nie ograniczają się już do przestrzegania kodeksu dotyczącego ubioru, lecz obejmują także segregację płciową na uniwersytecie. Mimo liberalnej i wolnościowej retoryki Amerykanów i Brytyjczyków – a właściwie częściowo właśnie z jej powodu – kobiety zostały zepchnięte w cień i zamknięte w domach. Te, które zajmują się działalnością publiczną (lekarki, nauczycielki akademickie, prawniczki, aktywistki NGO i polityczki), są nękane groźbami i stanowią cel dla zabójców. Atmosferę pogarszają dodatkowo gangi porywające kobiety dla okupu, w celach seksualnych lub po to, aby sprzedać je jako prostytutki zagranicę.
Nic w tym dziwnego, że wiele kobiet, z którymi rozmawiałam, tęsknie spogląda w przeszłość.
więcej : Le Monde Diplomatique
Pisze na ten temat też na swoim blogu Hanna Sasiada
"O Pokoju Ducha” ~ Lucjusz Anneusz Seneka. Część II
1 dzień temu
Sytuacja kobiet w Iraku jest moim zdaniem nie do pozazdroszczenia ( choć nie wiem, czy mogę sie na ten temat wypowiadać, ponieważ nigdy nie byłam w Iraku). Jednakże informacje, które dochodzą do nas z tego kraju są przerażajace. Generalnie, podkreślam moim zdaniem, sytuacja muzułmanek nie jest zbyt różowa. Nawiązując do tematyki Pani bloga, myślę, że zauważyła Pani bardzo ważną rzecz - a mianowicie - kobiety, które urodziły sie jako muzułmanki, próbują - w miarę swoich możliwości odciąć się od religii, żyć nowocześnie. Chcą pracować, uczyć się. Nie boją się juz wypowiadać o swoich dramatach...Inna sytuacja jest z kobietami nawróconymi na islam. Sa tak zafascynowane, że aż ślepe. Niejednokrotnie spotykałam się z atakami ze strony nawróconych na islam Polek, które zjadliwie komentowały posty na moim blogu. Przecież muzułmanin moze poslubić chrześcijankę - tak mówi Koran, więc myślę, ze większość z tych kobiet w jakiś sposób została nakłoniona do zmiany wiary. Dla mnie osobiscie, nie do pozazdroszczenia.
OdpowiedzUsuńPisze Pani bardzo ciekawy blog. Pozdrawiam.
Naprawdę to jest ciężkie życie gdy czytam ten blog .
OdpowiedzUsuń